W ciągu trzech godzin od 1.30 w dziesięciu incydentach 30 osób zostało rannych a dwie zginęły. Jeden z ratowników medycznych opisał sobotni wieczór jako "strefę wojenną".

- Wiemy, że niektóre z tych zdarzeń były ukierunkowane i wiążemy je z wojnami gangów na tych obszarach - powiedział szef policji w Chicago Fred Waller na konferencji prasowej w niedzielne popołudnie. - Miasto Chicago przeżyło noc pełną przemocy - dodał.

Chicago Police Department twierdzi, że większość strzelanin miała miejsce w szóstym, dziesiątym i jedenastym dystrykcie. W co najmniej jednym zdarzeniu strzelcy otworzyli ogień w kierunku masowej imprezy ulicznej.

Wśród rannych najstarsza osoba ma 62 lata, najmłodsza - zaledwie 11.

W ostatnich latach Chicago zmaga się z wysokim wskaźnikiem strzelanin i morderstw. Fred Waller stwierdził jednak, że liczba tych pierwszych spadła w porównaniu z zeszłym rokiem o 30 procent, a zabójstw - o 25 procent. W ubiegłym roku w wyniku przestępstw w Chicago zginęło 650 osób. W 2016 roku - aż 771.