– Z Francuzami rozmawia się bardzo trudno, na początku bagatelizowali nasze oczekiwania i zachowywali się tak, jakby kontrakt mieli już w kieszeni, bo po wyeliminowaniu konkurentów: PZL Mielec/Sikorsky Aircraft i PZL Świdnik/Agusta Westland (dziś Leonardo/ Finmeccanica) sami zostali na placu boju – mówi urzędnik resortu rozwoju.
Sytuacja i nastawienie Airbusa się jednak zmieniło. – Teraz już jest jasne, że polska strona dobrze wie, o co walczy i co chciałaby ugrać – mówi nasz informator. Twierdzi, że w negocjacjach dostrzega postęp.
Producent caracali w oświadczeniu przesłanym „Rzeczpospolitej" także zapewnia, że Airbus Helicopters „w pełni angażuje się w trwające rozmowy z Ministerstwem Rozwoju". – Naszym celem jest zapewnienie Polsce oferty współpracy przemysłowej, zgodnie z naszym zobowiązaniem Made in Poland (produkcja w Polsce). Na obecnym etapie rozmów nie możemy przekazać szczegółowych informacji o ich postępach – stwierdza producent.
Mimo korzystnego obrotu spraw w procesie uzgadniania kompensat, wcale nie zanosi się na rychłe podpisanie umowy. – Każda duża transakcja związana z zakupem za granicą broni ma charakter polityczny, nie inna też będzie decyzja Antoniego Macierewicza i rządu – mówi Jerzy Gruszczyński, ekspert militarny, szef fachowego pisma „Lotnictwo".
Ważne są relacje sojusznicze, kluczowa – sytuacja budżetu państwa, którego nie stać już na forsowne, publiczne wydatki. Zmieniają się też wojskowe priorytety: setki milionów złotych potrzeba na sfinansowanie budowy Obrony Terytorialnej, a dziesiątki miliardów na kosztowną budowę rakietowej tarczy powietrznej. Do tego w armii nie brak głosów, że przy obecnych zagrożeniach na wschodniej flance NATO pilniejsze od zakupu wielozadaniowych śmigłowców jest zamówienie kilkudziesięciu helikopterów uderzeniowych.
Nie bez znaczenia dla finalnych rozstrzygnięć w sprawie caracali jest też fakt, że szef resortu obrony Antoni Macierewicz i odpowiadający za modernizację sił zbrojnych wiceminister Bartosz Kownacki jeszcze kilka miesięcy temu nie ukrywali zastrzeżeń do decyzji ministra Tomasza Siemoniaka i wiceministra Czesława Mroczka, swoich poprzedników w MON.