Przemysł obronny na celowniku NCSS

Jaki przyjąć model zarządzania przemysłem obronnym aby zwiększyć efektywność polskich firm zbrojeniowych, zapewnić im rozwój i przyspieszyć postęp technologiczny?

Aktualizacja: 20.02.2016 08:07 Publikacja: 20.02.2016 07:24

Przemysł obronny na celowniku NCSS

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki RB Roman Bosiacki

Jak zamawiać broń, aby do wojska trafiał doskonały sprzęt a proces wyboru dostawcy był transparentny ? Czy receptą na sprawniejsze pozyskiwanie sprzętu wielomiliardowej wartości byłoby utworzenie - wzorem innych krajów NATO - specjalnego urzędu ds. uzbrojenia i rozwoju przemysłu obronnego?

Na te pytania próbowali odpowiedzieć wojskowi decydenci, rządowi planiści i przedstawiciele obronnych firm podczas kolejnej edycji warsztatów Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. Konferencja zorganizowana 17 lutego 2016 r. jest częścią szerszego projektu NCSS - cyklu spotkań ekspertów, przedstawicieli resortów i praktyków biznesu – poświęconego strategii przemysłowo – obronnej RP i wyjaśnieniu wzajemnych zależności między zagadnieniami bezpieczeństwa i konkurencyjności. Wsparcia inicjatywie udzielił m. in. Inspektorat Uzbrojenia MON. Partnerem medialnym projektu jest „Rzeczpospolita".

Bezcenny dostęp do informacji

Niemal wszyscy uczestnicy spotkania podkreślali iż niezależnie od modelu organizacyjnego i mechanizmów państwowego nadzoru nad organizacją obronnego biznesu – czy będzie to model pełnej konsolidacji branży z jedną wiodąca firmą na czele (jak próbujemy to robić w Polsce) czy też utrzymujemy na rynku kilku autonomicznych graczy, także powiązanych z międzynarodowymi korporacjami - w każdym kraju kluczową sprawą pozostaje zapewnienie przepływu informacji miedzy przemysłem i wojskiem.

Tylko tą drogą można skutecznie identyfikować potrzeby armii i odpowiadać na oczekiwania związane z osiąganiem pożądanych zdolności bojowych sił zbrojnych.

Jak to robi Thales

Artur Szczęśniak i Marcin Czepiński z departamentu rozwoju rynku Thales Polska przekonywali, że ich potężna, międzynarodowa korporacja, zatrudniająca 64 tys. pracowników w 56 krajach, dostarczająca elektroniczne rozwiązania na rynek wojskowy i cywilny, zawsze stara się blisko współpracować z odbiorcą. To wręcz warunek zasadniczy i podstawa przyszłych sukcesów rynkowych firmy. Dotyczy to zresztą nie tyko rozpoznawania potrzeb klienta ale też współdziałania biznesowego z lokalnym przemysłem. Przykładem może być współdziałanie z rządem, armią , przemysłowymi partnerami w Australii, przy tworzeniu programu opancerzonego samochodu Hawkei.

Thales zanim zdobył kontrakt na 1100 pojazdów i tysiąc specjalistycznych przyczep , najpierw wyłożył pieniądze na projekt wozu, potem doskonalił konstrukcję w ścisłym kontrakcie z australijskim wojskiem. Trwające niemal 4 lata testy i próby były w niektórych przypadkach współfinansowane przez przyszłego użytkownika. Ten sam model ścisłego współdziałania - tym razem z armią brytyjską - Thales przyjął tworząc średnie bezzałogowce Watchkeeper . Tym razem zamówienie wojska na kilkadziesiąt nowych dronów poprzedziły kilkunastoletnie, bieżące konsultacje z resortem obrony i przedstawicielami sił zbrojnych.

Konsekwetnie budowany potencjał Kongsberga

- Thales to potężna firma, gracz na międzynarodową skalę, polskiemu przemysłowi obronnemu bliższe mogą być zapewne biznesowe doświadczenia zdecydowanie mniejszego, norweskiego Kongsberga - twierdzi Krystian Chmielewski z kierownictwa polskiego oddziału koncernu.

Obronny Kongsberg to największa w Norwegii grupa zbrojeniowa, w całości poddana prawom rynkowym, wprowadzona na giełdę na początku lat dziewięćdziesiątych. Dominujące udziały państwa w akcjonariacie firmy, gwarantują rządowi możliwość blokowania prób przejęcia spółki, czy np. dysponowania, wbrew woli władz , prawami własności intelektualnej.

Krystian Chmielewski zwraca uwagę, że właściciele koncernu zdecydowali, iż wchodzące w skład grupy, wyspecjalizowane spółki będą działać autonomicznie, a nie w sposób ściśle scentralizowany- bo taka formuła sprzyja sprawniejszemu korygowaniu ew. błędów i biznesowej efektywności. Podział na specjalistyczne firmy się sprawdził – widać to po dotychczasowych wynikach poszczególnych organizacji – podkreślał Chmielewski. Przedstawiciel Kongsberga twierdził, że poleca polskim decydentom i prezesom studiowanie przykładu Kongsberga, który z małej, niszowej montowni zmienił się w producenta innowacyjnego uzbrojenia w tym rakietowego.

Norwegowie wykorzystali offset

Awans grupy trwał całe dekady, Norwegowie do maksimum wykorzystali m in. offset towarzyszący zakupom amerykańskich samolotów F 16. - Udało się konsekwentnie wyegzekwować amerykańskie zobowiązania kompensacyjne przy czym Oslo naciskało najpierw na zapewnienie samolotom F16 serwisu w norweskim przemyśle a potem z determinacją starało się przeforsować w programie offsetowym włączenie narodowego przemysłu obronnego do łańcucha dostaw amerykańskich koncernów zbrojeniowych. Stopniowo,krok po kroku, w oparciu o współpracę m.in. z Lockheedem rozwijano w Kongsbergu własne technologie. Finał był taki, że to amerykański koncern Raytheon, uznał na koniec skandynawskie rozwiązania w dziedzinie budowy precyzyjnych rakiet czy systemów dowodzenia, za lepsze od własnych i zaproponował współpracę.

- Kierowane pociski przeciwokrętowe NSM Kongsberga (które uzbroiły w ostatnich latach m.in. polską Morską Jednostkę Rakietową ), to obecnie wyjątkowy powód do dumy i produkt bardzo zaawansowany technologicznie – mówił Krystian Chmielewski. - Norweski rząd działa konsekwentnie i nie boi się ryzyka – ilustruje manager. Ostatnia, na przykład, kosztowna inwestycja w fabrykę lotniczych kompozytów, dopiero teraz okazała się strzałem w dziesiątkę, zgarnia zamówienia, choć kiedy podejmowano decyzję o jej budowie, była krytykowana i wcale nie dawała gwarancji sukcesu .

Chmielewski przekonywał, że norweski patent na rozwój sektora zbrojeniowego wciąż skutecznie działa, dowodem są rosnące przychody z eksportu broni i sprzętu wojskowego. Na początku lat dziewięćdziesiątych stanowiły one w bilansie Kongsberga 20 procent wszystkich wpływów, w zeszłym roku sięgnęły 80 proc.

Czy urząd ds. uzbrojenia uleczy zbrojeniówkę

Prowadzący konferencję Marcin Piasecki, redaktor Rzeczpospolitej , pytał uczestników debaty czy optymistyczny, skandynawski scenariusz dla zbrojeniówki, można skopiować w Polsce i czy krokiem w tym kierunku byłoby postulowane od lat, bez skutku, utworzenie rządowej agencji uzbrojenia wzorowanej na podobnych instytucjach istniejących w krajach NATO ?

Płk Jacek Borkowski szef Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia nie miał wątpliwości, że potrzebna jest w kraju specjalna agencja koordynująca zakupy, badania i rozpoznanie rynku a potem wdrażająca sprzęt do służby i nadzorująca cały cykl życia kluczowego, strategicznego wyposażenia. Zdaniem dyrektora WITU w obecnym systemie prawnym możliwe byłoby powołanie Urzędu ds. uzbrojenia i rozwoju potencjału obronnego - jednostki o silnej pozycji, której zadaniem byłoby koordynowanie przepływu informacji między wojskiem a przemysłem, określanie potencjału i zadań dla rodzimych fabryk broni, ocena trendów na międzynarodowym rynku uzbrojenia, prognozowanie rozwoju nowych technologii i planowanie sojuszniczej, przemysłowej współpracy.

Zakupy pod presją wymagań technicznych i czasu

Czy jednak jest polityczny klimat aby koncepcja agencji uzbrojenia została zrealizowana? – dociekał Marcin Piasecki.

Płk. Lech Łączyński z Inspektoratu Uzbrojenia MON, przypomniał, że dyskusja o potrzebie powołania specjalnej agencji ds. zakupów, wyposażonej dodatkowo w instrumenty stymulujące rozwój branżowego przemysłu, trwa od dawna, ale realnego planu utworzenia instytucji nie widać. – Dominuje obawa, że przyszły urząd który ma realizować tak liczne postulaty i oczekiwania, okaże się strukturą wyjątkowo skomplikowaną i w swojej istocie niesterowalną.

- Zresztą w sytuacji, gdy dążymy do przyspieszenia decyzji dotyczących pozyskania wojskowego wyposażenia tworzenie coraz większych struktur odpowiadających za realizację programów modernizacyjnych nie ma sensu.

– Dziś liczy się czas - podkreśla płk Łączyński i przypomina, że istniejący i odpowiadający za najważniejsze transakcje inwestycyjne Inspektorat Uzbrojenia w MON liczy 400 pracowników, działa praktycznie non stop, według zasad skopiowanych z procedur NATO. Skalę przedsięwzięć najlepiej zaś ilustrują liczby: sam tylko przetarg śmigłowcowy wymagał zgromadzenia 15 tys. stron fachowych, technicznych dokumentów, 250 stron liczą w tym wyłącznie wielostronnie uzgadniane i opracowane przez specjalistów, wymagania na helikoptery.

Jak zamawiać broń, aby do wojska trafiał doskonały sprzęt a proces wyboru dostawcy był transparentny ? Czy receptą na sprawniejsze pozyskiwanie sprzętu wielomiliardowej wartości byłoby utworzenie - wzorem innych krajów NATO - specjalnego urzędu ds. uzbrojenia i rozwoju przemysłu obronnego?

Na te pytania próbowali odpowiedzieć wojskowi decydenci, rządowi planiści i przedstawiciele obronnych firm podczas kolejnej edycji warsztatów Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. Konferencja zorganizowana 17 lutego 2016 r. jest częścią szerszego projektu NCSS - cyklu spotkań ekspertów, przedstawicieli resortów i praktyków biznesu – poświęconego strategii przemysłowo – obronnej RP i wyjaśnieniu wzajemnych zależności między zagadnieniami bezpieczeństwa i konkurencyjności. Wsparcia inicjatywie udzielił m. in. Inspektorat Uzbrojenia MON. Partnerem medialnym projektu jest „Rzeczpospolita".

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Rekordowe straty Poczty Polskiej. Sytuacja jest coraz gorsza, prezes pisze list
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Biznes
Nadchodzi koniec Ciechu. Grupa Sebastiana Kulczyka zmieni nazwę
Biznes
Czego boją się polscy przedsiębiorcy? Już nie niestabilności politycznej
Biznes
Coraz więcej Rosji na Węgrzech. Gazprom głównym sponsorem Ferencváros?
Biznes
Wielka debata o przyszłości lasów. Ekolodzy i Lasy Państwowe przy jednym stole