– Takiego boomu gospodarczego świat jeszcze nie widział. Ameryka znów jest po stronie zwycięzców. I wyznacza wzór umów handlowych XXI wieku – na kilka godzin przed rozpoczęciem we wtorek procesu w Senacie amerykański przywódca odleciał z Waszyngtonu tak daleko, jak tylko się dało: do Davos. I tu, przed salą wypełnioną szefami największych korporacji świata, forsował tylko jedną myśl: jak znakomicie przełamał rzekomy marazm Stanów odziedziczony po Baracku Obamie. O możliwości odsunięcia go od władzy nie wspomniał.
Przede wszystkim gospodarka
To przemyślana strategia. Na początku tygodnia CNN opublikował sondaż, który nie jest dla Donalda Trumpa specjalnie korzystny. Dziesięć miesięcy przed wyborami prezydenckimi 43 proc. Amerykanów deklaruje w nim zaufanie do swojego przywódcy, a 53 proc. mu go odmawia. Jednak gdy idzie o stan gospodarki, proporcje są odwrotne: aż 55 proc. pytanych jest zadowolonych z osiągnięć Trumpa a 40 proc. – nie. To właśnie na fali tej ogromnej różnicy piętnastu punktów procentowych prezydent chce dopłynąć do reelekcji. I zamierza zrobić wszystko, by debata w Senacie mu w tym nie przeszkodziła.
Przeczytaj także: Prezydent Trump przed sądem
Czy to się uda, zależy w pierwszym rzędzie od tego, na ile demokraci przekonają umiarkowanych republikanów, że próba wymuszenia przez Biały Dom na ukraińskim prezydencie Wołodymirze Zełenskim materiałów kompromitujących głównego rywala Trumpa Joego Bidena w zamian za pomoc wojskową USA była działaniem podlegającym impeachmentowi. Alan Dershowitz, emerytowany wykładowca Uniwersytetu Harwarda i jeden z najsłynniejszych adwokatów kraju, oraz Kenneth Starr, który 20 lat temu występował jako prokurator w procesie impeachmentu Billa Clintona, zostali jednak zatrudnieni przez Trumpa, aby do tego nie doszło. Mają udowodnić, że w myśl zapisów konstytucji tylko przestępstwa o charakterze kryminalnym lub korupcyjnym mogą być powodem do odsunięcia prezydenta.
Przypadek Hastingsa
„New York Times” przypomina jednak, co Dershowitz mówił w 1998 r. w odniesieniu do Clintona: „z pewnością nie musi tu dojść do zbrodni. Jeśli ktoś całkowicie korumpuje urząd prezydenta i nadużywa pokładanego w nim zaufania oraz stanowi poważne zagrożenie dla naszej wolności, nie musi popełnić technicznie zbrodni, aby podlegał impeachmentowi”.