– Podejmujemy kroki prawne mające na celu odebranie stopni wojskowych zarówno Wojciechowi Jaruzelskiemu, jak i Czesławowi Kiszczakowi. Zbrodniarze odpowiedzialni za działanie zbrojne przeciw własnemu narodowi nie zasłużyli na to, by nosić te stopnie – zadeklarował w rocznicę stanu wojennego szef MON Antoni Macierewicz. Tym samym przychylił się do postulatu, który od lat forsują prawicowe organizacje pozarządowe.
Najgłośniej na degradację generałów naciska Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych.
– W 35. rocznicę stanu wojennego mamy normalność. Ryszard Kukliński jest generałem, a Jaruzelski i Kiszczak staną się szeregowymi – komentuje rzecznik POKiN Jerzy Bukowski. – Zarzucają nam, że zajmujemy się trupami. Jednak z wnioskami dotyczącymi generałów występowaliśmy jeszcze za ich życia – dodaje.
Bukowski w listopadzie rozmawiał z Macierewiczem. Po tym spotkaniu relacjonowaliśmy w „Rzeczpospolitej", że MON zainteresował się degradacją. Jednak informowaliśmy też, że na drodze może stanąć brak procedur. Za rządów SLD w 2003 r. usunięto z ustawy o powszechnym obowiązku obrony przepisy, które umożliwiały degradację żołnierzy niebędących w czynnej służbie wojskowej.
Wcześniej można było pozbawić ich stopnia „w razie popełnienia czynu świadczącego o utracie wymaganych wartości moralnych". Z tej drogi skorzystał w 1991 r. Lech Wałęsa, degradując byłego prokuratora wojskowego gen. Stanisława Zarakowskiego.