– Do mojego zatrzymania nie było podstawy prawnej. Tak naprawdę nie ma jej do dziś – mówi Stanisław Gawłowski, senator niezrzeszony, a w poprzedniej kadencji poseł PO. W kwietniu 2018 roku został osadzony w areszcie. I przekonuje, że stało się to niezgodnie z procedurami, w czym znaczący udział miał ówczesny marszałek Sejmu Marek Kuchciński.
Do zatrzymania doszło w piątek 13 kwietnia 2018 roku, gdy polityk stawił się w szczecińskiej prokuraturze. Dostał zarzuty w związku z tzw. aferą melioracyjną, czyli nieprawidłowościami przy inwestycjach Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Dzień wcześniej zgodę na aresztowanie wyraził Sejm. I właśnie sposób podjęcia tej decyzji budzi kontrowersje.
Chodzi o to, że po głosowaniu posłowie klubu PO złożyli do ówczesnego marszałka Marka Kuchcińskiego wniosek o reasumpcję. Argumentowali, że przed głosowaniem Gawłowski wystąpił do marszałka o to, by zgodnie z regulaminem Sejmu móc zabrać głos. Kuchciński odmówił, co według PO mogło mieć wpływ na wynik głosowania.
Marszałek wniosku o reasumpcję nie uwzględnił. Czy miał do tego prawo? Nie – to teza trzech opinii, które wydali konstytucjonaliści.
Znalazły się w aktach sprawy Gawłowskiego, które trafiły do sądu. Opinie zamówili wicemarszałek Sejmu z PO Małgorzata Kidawa-Błońska i jej klubowy kolega Sławomir Neumann, wiceszef Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej. A sporządzili je uznani specjaliści: dr hab. Sabina Grabowska, dr hab. Sławomir Patyra i dr hab. Ryszard Piotrowski.