– Polska przy pomocy swoich służb, głównie kontrwywiadu, powinna intensywnie monitorować środowisko białoruskiej opozycji dla jej bezpieczeństwa. To informacje niejawne, więc się o tym nie dowiemy, ale po sprawie Szyszoua można domniemywać, że białoruskie KGB jest aktywne poza granicami – mówi nam były funkcjonariusz ABW.

Znajomi białoruskiego aktywisty twierdzą, że przed jego śmiercią służby ukraińskie ostrzegały go, że w „potoku rzekomych uciekinierów" na Ukrainie zagnieździła się białoruska agentura KGB. Szyszou zajmował się m.in. weryfikacją tych ludzi, był niejako „kontrwywiadem" białoruskiej opozycji. Tymczasem do Polski od roku ciągnie białoruska emigracja, która szuka schronienia przed prześladowaniami. W ciągu 11 miesięcy wizę humanitarną w naszym kraju otrzymało rekordowe 4,6 tys. Białorusinów.

W środę ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski polecił MSW i Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy, by wzięły pod ochronę Białorusinów, którym może grozić niebezpieczeństwo. „Rzeczpospolita" nie uzyskała odpowiedzi Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego Kancelarii Premiera na pytanie, czy podobne wytyczne otrzymały polskie służby.