Rzeczospolita: Jakie miejsce zajmuje Francja w relacjach Rosji z Zachodem?
Siergiej Markow: Obecnie miejsce to jest bardzo skromne. Z naszego punktu widzenia Francja nie prowadzi samodzielnej polityki zagranicznej. Poprzedni prezydent Hollande w trakcie „rozmów mińskich" chował się za plecami Merkel. Popierał politykę Niemiec i wspierał reżim w Kijowie. Zrezygnował ze sprzedaży mistrali i tym samym pokazał niesamodzielność francuskiej polityki zagranicznej.
Jak według Moskwy miałaby wyglądać polityka zagraniczna Paryża?
Przede wszystkim powinna być niezależna. Taka, jaką prowadzili generał Charles de Gaulle oraz prezydenci Pompidou, Chirac i Sarkozy. Dzięki takiej polityce Francuzi przyczynili się do rozładowania międzynarodowego napięcia w 2008 roku podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej w Osetii Południowej. Sarkozy odegrał ogromną rolę w zakończeniu tego konfliktu. Chcemy, by Francja powróciła do takiej samodzielności. Nie wiemy, czy Macron jest zdolny do takiej polityki. Został wybrany na prezydenta tylko dlatego, że większość wyborców nie chciała Le Pen.
Na razie prezydent Francji mówi, że będzie prowadził z Władimirem Putinem „wymagający dialog".