„Dziś przewodniczący zarządu krajowego wraz z rzecznikiem prasowym spotkali się z prof. Przemysławem Czarnkiem, który kilka dni temu został zaprzysiężony na stanowisko Ministra Edukacji i Nauki. (...) Mamy nadzieję, że współpraca (...) będzie owocna dla dobra studentów" – napisało w październiku na Facebooku NZS, publikując zdjęcia ze spotkania. Post wywołał lawinę negatywnych komentarzy ze strony studentów. Przypominali, że nominacja dla Czarnka, znanego ze skrajnie prawicowych poglądów, wzbudziła kontrowersje i apelowali do NZS, by nie legitymizować ministra.
To niejedyny przykład dobrych relacji NZS z PiS. W 2018 r. organizacja zachwalała projekt, zwany konstytucją dla nauki. A jak dzisiaj piszemy, byli liderzy organizacji robią szybkie kariery w PiS, nawet przy boku Jarosława Kaczyńskiego.
Czy największa organizacja studencka zbliża się do PiS? Przewodniczący NZS Krzysztof Białas przekonuje, że nie. – NZS ma w statucie zapisaną apartyjność. Nasza organizacja funkcjonuje od 40 lat, niezależnie od tego, kto rządzi, a nawet jaki panuje ustrój – podkreśla.
Co innego można usłyszeć nieoficjalnie. Część członków NZS zauważa, że organizacja nie zawsze popiera rząd. Np. wiosną, wbrew polityce PiS, apelowała o przełożenie wyborów prezydenckich. Jednak ich zdaniem PiS stara się rozwinąć coś na kształt protekcji politycznej nad NZS. Ma świadczyć o tym długa lista wspierających je spółek Skarbu Państwa.
Jeszcze kilka lat temu NZS uchodziło za powiązane z PO. Jednak jak pokazuje historia, często zmieniało polityczne fronty. Powstało w 1980 roku jako studencka Solidarność, a po upadku PRL długo szukało tożsamości. Na początku lat 90. zaczęło przekształcać się w przybudówkę Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Spowodowało to bunt części działaczy i zawarcie porozumienia z Solidarnością. W 1997 roku przystąpiło do AWS, stając się dla tego ugrupowania naturalnym rezerwuarem kadr.