Zarówno Kavanaugh, jak i Ford, podtrzymali swoje stanowiska. 53-letnia kobieta zeznała, że na początku lat osiemdziesiątych podczas prywatnego przyjęcia 17-letni wówczas Kavanaugh rzucił się na nią i próbował ją rozebrać. Jego znajomi mieli obserwować zdarzenie, ale nie interweniowali. Według kobiety, Kavanaugh miał problem z rozebraniem, ponieważ był zbyt pijany. Ford bała się, że napastnik ją zgwałci i nawet przez przypadek zabije. Dodała, że jest "w stu procentach pewna", że napastnikiem był Brett Kavanaugh.
Kandydat do Sądu Najwyższego zeznawał po Ford, a przed komisją stanął dopiero wtedy, gdy oskarżająca go kobieta opuściła salę. Sprawę nazwał "groteskową", a jako inicjatorów oskarżeń pod jego adresem wskazał Demokratów.
- Zapewniam dziś, pod przysięgą, przed Senatem i narodem, przed moją rodziną i Bogiem, że jestem niewinny temu zarzutowi - mówił łamiącym się głosem Kavanaugh. Oskarżenie nazwał "politycznym zamachem na jego życie". Podobnie jak Ford, także on kilka razy przerywał swoje zeznania, powstrzymując łzy. Między innymi wtedy, gdy mówił o swojej córce, która miała zachęcać go, by modlić się za oskarżycielkę.
Prezydent USA Donald Trump napisał po przesłuchaniu na Twitterze, że zeznania Kavanaugha były "mocne, szczere i przykuwające uwagę".
- Strategia demokratów "wyszukaj i zniszcz" jest niegodna i to postępowanie jest całkowitą fikcją, działaniem na opóźnienie, przeszkadzanie, przeciwstawianie się. Senat musi zagłosować! - wzywał amerykański prezydent.