Programy telewizyjne Adama Słodowego z cyklu „Zrób to sam” (na zdjęciu program z 1974 r.) były minimalistyczne, bez wodotrysków, efektów specjalnych i gościnnych wizyt gwiazd
EAST NEWS
Jak u profesora T.Alenta
Patron polskich majsterkowiczów dziś odpoczywa, unika wywiadów. Ale ma tylu uczniów i naśladowców, że możemy po prostu przyjrzeć się dziedzictwu „Zrób to sam".
– U Adama Słodowego w poradnikach zawsze był opis urządzenia i wykrój, który trzeba było powiększyć, na przykład kratką w skali 2:1, i wyciąć z deseczki lub kawałka sklejki piłką włosową. Nie wiedziałem wtedy, co to piłka włosowa, i zawsze mnie to blokowało, przez to nie zrobiłem wielu rzeczy z tamtej książeczki – zaczyna od wstydliwego wyznania chyba najbardziej wszechstronny majsterkowicz, jakie-go udało mi się poznać. Zbyszek, z zawodu inżynier z branży meblowej, z zamiłowania konstruktor, swoje pomysły publikujący w sieci na profilu ZbLaB.
Kiedy odwiedzam Zbyszka, zaczynamy od przejażdżki Zbigwayem – pojazdem typu segway, który zbudował sam. Znane z parków, bulwarów i supermarketów dwuślady to dziś dość popularny widok w naszych miastach; poruszają się na nich listonosze i wycieczki, ot ciekawostka. Na początku nowe-go stulecia funkcjonowały jednak, o czym nie wszyscy już pamiętają, jako owiany mgłą tajemnicy wynalazek, wokół którego starannie budowano napięcie. Jego twórca, Amerykanin Dean Kamen, zapowiadał, że pojazd-niespodzianka zmieni świat na skalę co najmniej taką jak samochód; rewolucja niezupełnie wypaliła, ale rydwano-hulajnogi mają swoich fanów. Teraz i ja mam się przekonać, czy do nich dołączę.
Pojazd wygląda jak ze sklepu, można się nabrać, jednak powstał o wiele niższym kosztem. Zbyszek jeździ po osiedlowych ścieżynkach jak wirtuoz, umiejętnie skręcając, zmieniając kierunek i wymijając przeszkody. Zbigway dzięki komputerowi pokładowemu wykorzystuje efekt żyroskopowy, bezbłędnie wykrywa pion i stabilizuje pozycję jadącego, utrzymanie równowagi nie jest więc trudne. Wkrótce śmigam i ja. Przydaje się stara wiedza z zajęć gimnastyki: najlepiej lekko zgiąć kolana i ruch natychmiast staje się płynny. Z entuzjazmem pokonuję wąskie i kręte chodniczki starego PRL-owskiego osiedla, kiepsko wychodzi mi jedynie hamowanie – hamuję ze zbyt dużym rozmachem. Ale sam pojazd działa bez zarzutu i bezpiecznie dowozi nas do warsztatu, w którym powstał Zbigway, rower elektryczny z silnikiem ze starego wózka inwalidzkiego, szalona malutka moto-rynka na silniku ze spalinowej piły mechanicznej, komplet pomysłowych mebli na nietypowy wymiar do mieszkania (a samo mieszkanie zostało skotyfikowane, czyli wyposażone w małpi gaj dla kota). Projekt sprytnych mebli-modułów, które pomnażają przestrzeń w mieszkaniu, to dzieło Ewy, żony Zbyszka – razem tworzą zgrany zespół.
W siedzibie ZbLaB można się poczuć jak z wizytą u profesora T.Alenta z komiksów o Tytusie, Romku i A'tomku – w końcu stąd pochodzą gadżety i nietypowe pojazdy. Sercem warsztatu są obrabiarki CNC, które również powstały metodą „zrób to sam". – Kiedyś kupienie narzędzi to był spory problem. „Młody Technik" radził, gdzie co kupić i jak przerobić, gdy sklepy akurat nie miały czegoś na stanie. Ale komputery zmieniły wszystko. Zbudowałem sobie w końcu maszynę, która pozwala ciąć skomplikowane kształty bez większego wysiłku. Możemy wyciąć idealnie okrągłe kółko albo bardziej wymyślne części z bardzo różnych materiałów, bardzo szyb-ko i bardzo precyzyjnie – koślawą Myszkę Miki też by mogła, gdyby się taką narysowało – opowiada Zbyszek, wyjaśniając, jak rozwiązał nieco okrężną drogą, ale skutecznie, problem nieszczęsnej piłki włosowej.