Tomasz P. Terlikowski: obrońców życia czeka „długi marsz”

Zmiany prawa w dziedzinie aborcji nie będzie. Prawo i Sprawiedliwość pozostało wierne swojej odwiecznej strategii obiecywania obrońcom życia wiele i późniejszego wycofywania się z tych obietnic w brutalny sposób.

Aktualizacja: 20.11.2016 07:46 Publikacja: 17.11.2016 10:14

Tomasz P. Terlikowski: obrońców życia czeka „długi marsz”

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Od czasów Marka Jurka nic się nie zmieniło, a mimo wielu zapewnień o własnej postawie pro-life, PiS-owski mainstream pozostał zwolennikiem „kompromisu" (w czym zresztą nie różni się od mainstreamu PO).

I choć nieustannie słyszymy, że partia ta jest za życiem, to w istocie jest za wyborem. Oczywiście w odróżnieniu od radykalnych aborcjonistów (których nie należy nazywać zwolennikami wyboru, lecz zabijania) prawicowcy z Prawa i Sprawiedliwości uznają, że istnieją lepsze i gorsze wybory. Woleliby, żeby kobiety wybierały życie. Jeśli jednak tego nie chcą, to pozwalają im także zabić niepełnosprawne dziecko.

Obrońcy życia muszą to sobie uświadomić i zdecydowanie zmienić strategię. Wnoszenie kolejnych projektów ustaw nic nie zmieni, bo im bliżej wyborów, tym szybciej PiS będzie je utrącał. Powody zawsze się znajdą, bo trudno sobie wyobrazić, aby radykalne feministki nie protestowały przeciwko rozwiązaniom, które godzą w rdzeń ich światopoglądu. Zawsze będzie też można wrócić do tezy, że rozwiązania te dzielą społeczeństwo i mogą osłabić partię. W efekcie na zmiany prawne – przy obecnym układzie sił w Prawie i Sprawiedliwości – nie ma co liczyć. A ich nieustanne wnoszenie może tylko rozwścieczyć władze klubu i doprowadzić do sytuacji, w której z kolejnych list wyborczych usunie się wszystkich zdecydowanych obrońców życia.

Polityczny realizm, czyli zasada, by robić to, co obecnie możliwe, podpowiada więc, by – przynajmniej na razie – zrezygnować z prób zmiany prawa. Zbieranie podpisów pomaga wprawdzie zewrzeć szeregi i przypomina o obronie życia, ale... kolejne klęski osłabiają ruch. Nie oznacza to jednak bierności. Po okresie insurekcyjnym czas zacząć ciężką pracę pozytywistyczną. Trzeba powoływać kolejne fundacje i think tanki: instytucje, które zajmować się będą w nowoczesny sposób obroną życia.

Czytaj więcej:

Filozofia odległa od faktów

Demony aborcji

Twarzą w twarz z Bogiem

Ordo Iuris czy Centrum dla Życia i Rodziny, czyli projekty już działające, to doskonałe przykłady tego, jak to robić. Ale trzeba także zawalczyć o uniwersytety medyczne, o młodych lekarzy, którzy powinni poznać alternatywną wobec utylitaryzmu etykę klasyczną. Bez ich formacji utracimy całe pokolenie lekarzy, których już teraz profesorowie Hartman czy Łuków formułują w duchu liberalnego utylitaryzmu. Nie obejdzie się też bez stworzenia mocnych, konserwatywnych Centrów Bioetyki, które kształcić i formować będą młodych filozofów, którzy zajmą się nie tylko obroną życia, ale także oceną moralną rozmaitych nowych pomysłów bioinżynieryjnych.

Niezbędna jest także walka o kulturę. Bez dobrych seriali pro-life, powieści i wreszcie filmów dokumentalnych i fabularnych trudno będzie odwojować opinię publiczną. Współczesna debata nie jest oparta na argumentach, ale emocjach, a do ich rozbudzania konieczne są obrazy, filmy i wreszcie materiały edukacyjne. Trzeba oddemonizować zespół Downa, Turnera czy nawet ciążę z gwałtu i pokazać, jak dramatyczne skutki ma aborcja dla kobiet nią dotkniętych. Wszystkim tym zająć się powinny coraz liczniejsze grupy, które niekoniecznie akcentować będą samą obronę życia, ale na przykład równouprawnienie niepełnosprawnych.

Nie oznacza to rezygnacji z dążenia do zakazu zabijania. Tyle że gdy zmieniają się okoliczności, konieczna jest zmiana strategii. Cel jest jasny. Gdy tylko będzie to możliwe, gdy powstaną nowe elity, trzeba będzie zakazać aborcji. Na razie, niestety – nie bez winy PiS-u – jest to niemożliwe, ale przyjdzie czas, gdy to się stanie. Jeśli wykonamy naszą pracę domową w najbliższych latach.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Od czasów Marka Jurka nic się nie zmieniło, a mimo wielu zapewnień o własnej postawie pro-life, PiS-owski mainstream pozostał zwolennikiem „kompromisu" (w czym zresztą nie różni się od mainstreamu PO).

I choć nieustannie słyszymy, że partia ta jest za życiem, to w istocie jest za wyborem. Oczywiście w odróżnieniu od radykalnych aborcjonistów (których nie należy nazywać zwolennikami wyboru, lecz zabijania) prawicowcy z Prawa i Sprawiedliwości uznają, że istnieją lepsze i gorsze wybory. Woleliby, żeby kobiety wybierały życie. Jeśli jednak tego nie chcą, to pozwalają im także zabić niepełnosprawne dziecko.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów