Co by się stało, gdyby McKinley nie zginął, a Roosevelt nie został prezydentem? Autorzy fabularnej gry akcji „The Outer Worlds" mają na ten temat swoje zdanie. Według nich prawa antytrustowe nie byłyby tak surowo stosowane i wielkie korporacje objęłyby władzę nad światem. W przyszłości, kiedy międzygwiezdne podróże z nadświetlną prędkością stałyby się możliwe, to właśnie korporacje decydowałyby o wszystkim.




Gra Tima Caina i Leonarda Boyarsky'ego stara się pokazać ich prawdziwą naturę. Gracz wciela się w jednego z kolonistów wysłanych na rubieże galaktyki. Jego statek znika z radarów na kilkadziesiąt lat, potem bohater jako jeden z nielicznych budzi się z kriogenicznego snu. Aby uratować swój nowy dom, będzie musiał nauczyć się żyć w świecie rządzonym przez bezwzględne firmy i ludzi, którzy zrobią wszystko dla zysku.

Ta niepokojąca wizja okazuje się jednak zaskakująco barwna. Malownicze światy pełne niezwykłej fauny i flory robią olbrzymie wrażenie i dowodzą fantazji twórców. Do tego dochodzi spora dawka humoru, który puentuje najmroczniejsze fragmenty opowieści. Cała reszta to już typowe dla gatunku rozwijanie postaci, rekrutowanie towarzyszy, rozmawianie z napotkanymi postaciami oraz walka. A wszystko to spięte rozpisanym na kilkanaście godzin wątkiem głównym wspartym niebanalnymi zadaniami pobocznymi. Fani gier takich jak „Fallout: New Vegas" czy „Mass Effect" szybko się tu odnajdą!