Plus Minus: 18 marca 2014 r. wszystkie rosyjskie stacje telewizyjne pokazują tłumy ludzi wykrzykujących: „Rosja!". Na Kremlu przemawia Władimir Putin, który ogłasza „jednoczenie Krymu z Rosją". Był pan wtedy na półwyspie. Ile w tych telewizyjnych obrazkach było prawdy?
Prawdy w tym było pół na pół. Na Krymie zawsze panowały mocne prorosyjskie nastroje. Większość mieszkańców półwyspu mówi po rosyjsku i utożsamia się z Rosją. Ukraina nie potrafiła od upadku Związku Radzieckiego skutecznie przeprowadzić ukrainizacji tego regionu. Osobiście mam rosyjską krew i mówię po rosyjsku. Współczesna Rosja jednak mi nie imponuje, wręcz przeciwnie. Nie akceptuję tego, co z Rosją robi Putin. Dlatego pojechałem na Majdan, by stanąć w obronie europejskich wartości, w obronie Ukrainy. W tym czasie lokalne władze na Krymie przy pomocy Moskwy rozpoczęły kampanię propagandową i straszyły, że „banderowcy z Majdanu palą ukraińskie miasta". Następnie rosyjskie jednostki specjalne zaczęły okupować lokalne budynki rządowe. Z Rosji przywieziono aktywistów agitacyjnych, którzy głośno krzyczeli: „Krym to Rosja", i biegali po ulicach, zachęcając innych. To nie byli miejscowi, miejscowych wykorzystano jedynie jako statystów do obrazków w rosyjskiej telewizji. Najważniejszą rolę odegrali ludzie, którzy przyjechali z Rosji i sterowali resztą.