Reklama
Rozwiń

Jan Bończa-Szabłowski: Teatralne sceny w błocie

Skandale obyczajowe są zjawiskiem starym jak świat. Zdarzają się także w teatrze. Przemieszane są zresztą tak skutecznie z plotkami, że trudno dociec, co jest w nich prawdą, a co jedynie imaginacją.

Publikacja: 14.09.2018 18:00

Jan Bończa-Szabłowski: Teatralne sceny w błocie

Foto: Fotorzepa

Wyraziste osobowości reżyserskie znane są z niekonwencjonalnych sposobów „otwierania" aktora. To często budzi opór czy sprzeciw, ale po serii prób bywa, że eksperyment przynosi oczekiwany efekt i pozwala aktorowi dotrzeć do tych rejonów jego osobowości, które wydawały mu się niedostępne. Eksperyment w teatrze jest często synonimem postępu, pod warunkiem że dokonuje go utalentowany artysta.

Przykład teatru, o którym ostatnio szczególnie głośno za sprawą reportażu w „Superwizjerze" TVN, budzi jednak obrzydzenie. Oto pewien człowiek, nie do końca chyba spełniony nie tylko jako aktor, ale też jako mężczyzna, postanowił stworzyć instytucję artystyczną, najprawdopodobniej po to, by móc leczyć własne kompleksy. Aby podnieść swą wiarygodność, włączył placówkę w struktury szacownego uniwersytetu i schronił się pod skrzydłami stowarzyszenia artystów. Mówiąc o misji „swego teatru", podpierał się zaś największymi nazwiskami, zwłaszcza osób nieżyjących.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
Trzęśli amerykańską polityką, potem ruch MAGA zepchnął ich w cień. Wracają
Plus Minus
Kto zapewni Polsce parasol nuklearny? Ekspert z Francji wylewa kubeł zimnej wody
Plus Minus
„Brzydka siostra”: Uroda wykuta młotkiem
Plus Minus
„Super Boss Monster”: Kto wybudował te wszystkie lochy
Plus Minus
„W głowie zabójcy”: Po nitce do kłębka