Rezultaty? Blisko połowa z kilkudziesięciu butelek została uznana za przeciętne, czyli pijalne, a dwa nawet zaliczyliśmy do dobrych. Cóż to za cuda? Biedronkowy Loios Tinto 2017 ma posmak jeżyny, ładną, pełną strukturę i na letnie, działkowe okoliczności – jak znalazł. I tu od razu przestroga, bo biały Loios Branco 2018 czuć tanimi kosmetykami do włosów i kwaskiem cytrynowym, więc tylko dla amatorów.
Najlepszym winem panelu okazało się różowe znalezisko z Węgier – Feind Balaton Rose, w którym prócz truskawki jest i grejpfrut, i słonawy posmak. Sympatyczne wino. A skoro przy różu jesteśmy, to niepodobna nie wspomnieć o lidlowym Dornfelder Rose 2018 – za 14 zł mamy kolor barwnika do jaj, zero bukietu, a w ustach same landrynki. Trudno nazwać to winem, ale z kostką lodu to gotowy hit handlowy.