Bończa-Szabłowski: Book-szpan czyli o stłumionym szale czytania

Niedawno, kiedy wszedłem do domowej biblioteki, czyli swego pokoju, zobaczyłem latającego tam mola.

Aktualizacja: 12.05.2017 17:19 Publikacja: 12.05.2017 00:01

Bończa-Szabłowski: Book-szpan czyli o stłumionym szale czytania

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Otworzyłem usta ze zdziwienia i wtedy mól okazał się na tyle namolny, że wgramolił się do środka. Nie zraził się zapachem paracetamolu, który zażyłem kilka godzin wcześniej, i nawet nie próbował się wygramolić na zewnątrz, choć dawałem mu taką szansę. Pewnie był starym ramolem. Zatopił się w czeluściach przełyku z nadzieją na jego demolkę. Kurdemol, nie dam molowi pogryzmolić po ściankach jelita – pomyślałem i zastosowałem radykalne środki. Wypiłem kubek gorącej herbaty i zagryzłem kawałkiem świątecznego keksu. W przeżutym cieście niewielki mól stał się na szczęście niewyczuwalną molekułą. Nie poczułem się więc molestowany wewnętrznie przez namolnego natręta.

Korzystając z pięknej pogody, mogłem pospacerować po molo. Nie byłem tam sam. Zobaczyłem, jak znajoma przewodniczka Molly dość nerwowo oprowadza po nim serbskich turystów. „Molim da pričate spowije" – poprosiła jedna z turystek, która nie mogła nadążyć za szybkością wypowiadanych słów. Przewodniczka nie zareagowała, bo zauważyła Kubę Molędę, który podpisywał płytę z kolędami. Ja natomiast zatrzymałem się przy niewielkim kramie książek i zainteresowałem biografią Angeli Moliny, gwiazdy filmów Luisa Bunuela i Pedra Almodóvara. Wieczorem po powrocie do domu postanowiłem posłuchać sonaty Księżycowej Beethovena op. 27 nr 2, czyli tej skomponowanej w tonacji cis-moll.

O czym jest ten felieton – zapytają państwo. To bardzo proste. O stanie czytelnictwa. Jeśli przeczytali państwo w ostatnim czasie, np. od początku roku, nie tylko ten tekst, ale też jakąś książkę albo i dwie, mogą się państwo uważać za elitę. Wyniki, jakie zaprezentowała niedawno Biblioteka Narodowa, nie nastrajają najlepiej. Do lektury przynajmniej jednej książki w ub. roku przyznaje się zaledwie 37 proc. Polaków. A tylko 10 proc. deklaruje, że przeczytało ich więcej niż siedem. Coraz więcej (65 proc.) naszych rodaków mówi, że czytało tylko na studiach lub w szkole. Czyli czytamy wtedy, kiedy musimy. Niechętnie kupujemy książki i wypożyczamy je z biblioteki, chętnie natomiast traktujemy je jako prezent. 22 proc. Polaków nie posiada domowego księgozbioru, czyli nie grożą im tak jak mnie mole. O rząd dusz nad polskimi czytelnikami toczą bój Sienkiewicz, czyli autor Trylogii, oraz E.L. James, autorka „50 twarzy Graya". W pierwszej dwudziestce jest też m.in. Grochola, Bonda, Kalicińska.

Lubimy korzystać z bryków, pomocy naukowych, internetu. A to przecież, jak przypomina dyrektor Biblioteki Narodowej dr Tomasz Makowski, nie daje przyjemności czytania, nie rozwija wyobraźni, nie otwiera świata, który budujemy sobie treścią konkretnej książki.

Z badań BN wynika, że nadal preferujemy tematykę kryminalną oraz obyczajowo-romansową. Dobrze trzymają się książki historyczne, odnotowano tu ogromny wzrost tytułów. Lubimy też sięgać po książki, które są ekranizowane w kinach lub telewizji.

Stan czytelnictwa doskonale ilustruje moja rozmowa z przedstawicielem znanej marki produkującej przyprawy. Kiedy przed kilku laty próbowałem zainteresować go dofinansowaniem wystawy o Brunonie Schulzu, autorze „Sklepów cynamonowych", on, słysząc mój słowotok, podsumował, że organizuję targi żywności, a Schulz to moje nazwisko.

W zestawieniu ze znakomitym aktorem Jerzym Radziwiłowiczem, który, jak wiadomo, stara się przeczytać jedną książkę dziennie, jesteśmy oczywiście bez szans. Dyrektor Biblioteki Narodowej doktor Tomasz Makowski, propagując niestrudzenie nawyk czytania, potrafi odwołać się zarówno do serca, jak i rozumu. – Czytelnictwo wszystkim się opłaca – mówi. – Ludzie czytający zarabiają więcej. Warto też inwestować w czytelnictwo, bo czytający płacą wyższe podatki. Zacząłem felieton w tonacji moll i w takiej zakończę: Molto Gracias.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Otworzyłem usta ze zdziwienia i wtedy mól okazał się na tyle namolny, że wgramolił się do środka. Nie zraził się zapachem paracetamolu, który zażyłem kilka godzin wcześniej, i nawet nie próbował się wygramolić na zewnątrz, choć dawałem mu taką szansę. Pewnie był starym ramolem. Zatopił się w czeluściach przełyku z nadzieją na jego demolkę. Kurdemol, nie dam molowi pogryzmolić po ściankach jelita – pomyślałem i zastosowałem radykalne środki. Wypiłem kubek gorącej herbaty i zagryzłem kawałkiem świątecznego keksu. W przeżutym cieście niewielki mól stał się na szczęście niewyczuwalną molekułą. Nie poczułem się więc molestowany wewnętrznie przez namolnego natręta.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia