Krystyna Pawłowicz została skrzywdzona przez wymiar sprawiedliwości, bo sąd nie przyznał jej racji w sporze z Jerzym Owsiakiem, uznając, że wulgarna nazwa promowanej przez niego strony internetowej to tylko „prawo do krytyki polityka". Krystyna Pawłowicz nie po raz pierwszy daje dowód, że domaga się dla siebie dużo większych praw, niż jest skłonna dać innym. Znana z chamstwa i wulgarności polityk bardzo by chciała być szanowana, ale ponieważ na szacunek nie umie zasłużyć, próbuje go wymusić sądowymi wyrokami.
Można by litościwie spuścić zasłonę milczenia na panią, której dorobek w polityce jest tak negatywny, że nawet prezydent z tego samego obozu nie chciał mieć z nią zdjęć podczas wręczania nominacji do Trybunału Konstytucyjnego. Warto jednak spojrzeć na to przez pryzmat „reformy" sądownictwa, która wprowadza coraz większą nierównowagę w stosunkach władza–obywatel, na dodatek najwyższe szczeble tej władzy są obsadzane osobami, które nie mają najmniejszych skrupułów przed wykorzystywaniem swojej pozycji. Nawet jeśli uznamy, że wylosowanie do trzech spraw – w tym dwóch przeciwko Owsiakowi – sędziego, którego awans opiniowała jako członkini Krajowej Rady Sądownictwa, było czystym przypadkiem, a jej pozytywna ocena sędziego nie miała żadnego związku z tym, że wcześniej rozstrzygnął na jej korzyść, trudno w takiej sytuacji o zaufanie do systemu. I muszę przyznać, że jestem nawet Krystynie Pawłowicz wdzięczna, że wylewając na Twitterze swoje pretensje do sądu, pozwala lepiej zrozumieć systemowy problem. Krystyna Pawłowicz nie jest już bowiem członkinią Krajowej Rady Sądownictwa i formalnie straciła wpływ na awanse sędziów – także tego, który w marcu będzie rozpatrywał inną jej apelację przeciwko Owsiakowi. Ale w KRS zasiadają osoby oddelegowane tam de facto przez partię, których dalsze kariery zależą od tego, jak będą wypełniać oczekiwania władzy. Jakie realne szanse na awans będzie miał sędzia, który źle wybierze w sporze między partyjną ulubienicą a wrogiem publicznym numer jeden obecnej władzy? Zobaczymy wkrótce, śledząc dalsze kariery sędziego, który właśnie rozczarował Krystynę Pawłowicz, i tego, który zajmie się jej dobrym imieniem 19 marca. Na razie Krystyna Pawłowicz zapowiedziała kasację w sprawie, w której wyrok jest prawomocny. Jeśli będzie miała tyle samo szczęścia, ile miała w losowaniu sędziów, to jej kasacja trafi do Sądu Najwyższego już po ostatecznym przejęciu go przez „reformatorów". W tak domkniętym systemie ludzie kontestujący władzę będą bez szans.