Do książek Andrzeja Szczeklika wracam ostatnio, tak jak chory, który się dusi, sięga po butlę z tlenem. Wciągam całymi haustami niepewność i brak zaufania. Nie do świata czy systemu, ale do samego siebie, swojej wiedzy i zawodu. Autor podręcznika chorób wewnętrznych, na którym wychowało się kilka pokoleń polskich lekarzy, najczęściej cytowany w pracach innych naukowców polski lekarz. Człowiek pod każdym względem uprawniony do tego, żeby z wyżyn swojego doświadczenia spoglądać z pewnością i spokojem na złożony mechanizm ludzkiego ciała. A im więcej wiedział, tym mniej ufał posiadanym informacjom. Aż wreszcie zaczął pisać książki układające się z czasem w nieoficjalną „trylogię o uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki".