Piotr Zaremba opisuje działalność drugiego Ku-Klux-Klanu

Murzyni stanowili tylko niewielką część ofiar Ku-Klux-Klanu. Częściej dobierano się do białych. Wysadzono w powietrze dom burmistrza, który nie chciał zwolnić urzędnika katolika. Zmiażdżono jądra żydowskiemu właścicielowi pensjonatu oskarżanemu o wynajmowanie pokojów w niemoralnych celach. Bito do krwi dziewczęta, które całowały się z chłopcami w samochodach.

Aktualizacja: 07.01.2017 20:53 Publikacja: 05.01.2017 09:59

Foto: AFP

Niepokoje rdzennego Amerykanina zwrócone przeciw obcym, podsycone przez wojenną histerię i antyradykalną gorączkę lat 1919–1920 były tak wielkie, że nie uśmierzyło ich nawet cząstkowe ograniczenie imigracji na początku rządów Hardinga.

Paradoksalnie matecznikiem antycudzoziemskich uprzedzeń okazało się Południe, gdzie świeżych przybyszów – katolików albo Żydów – było niewielu. Nie przeszkodziło to gubernatorowi Florydy Sidneyowi Cattsowi objeżdżać w 1919 i 1920 roku wybrzeża z głośnymi przestrogami przed... inwazją papieża na amerykański kontynent, a stanom Arkansas i Alabama – rządzonym przez gubernatorów wybranych pod antycudzoziemskimi hasłami – stosować szykany wymierzone w Kościół katolicki (poddawany drobiazgowej kontroli jako „sekta") i katolickich pracowników publicznych instytucji.

Najbardziej drastycznym pokłosiem tej atmosfery była historia katolickiego księdza Jamesa Coyle'a prowadzącego parafię w Birmingham, największym mieście Alabamy. Został on zamordowany w sierpniu 1921 roku przez byłego pastora metodystów Edwina Stephensona, który miał pretensję do duchownego o to, że ten udzielił jego córce ślubu z Portorykańczykiem.

Proces mordercy został szybko zmieniony w proces ofiary przy aprobacie protestanckiej publiczności. Sąd uznał – wbrew świadkom – strzał oddany z premedytacją za efekt sprzeczki i szamotaniny. Adwokat podsądnego, Hugo Lafayette Black, odwoływał się wprost do religijnych, a także rasowych uprzedzeń, malując portret księdza jako religijnego fanatyka, który sam sprowadził na siebie nieszczęście, i przedstawiając Portorykańczyka Pedro Gusmana jako istotę gorszego gatunku.

Wyrok uniewinniający był formalnością. „Wyrok otwiera sezon zabijania katolików w Alabamie. Nie odeszliśmy daleko od stanu barbarzyństwa", skomentował tę sprawę w przemowie do absolwentów stanowego uniwersytetu były gubernator Alabamy, prezbiterianin Emmet O'Neal, który był staroświeckim rzecznikiem białej supremacji, lecz na próżno próbował się przeciwstawić atmosferze rasowej i religijnej agresji. Teraz przyszło mu się ujmować za katolikami. Nieprzypadkowo adwokat Black, który później zrobi karierę polityczną (z czasem jako liberał, ale to już w całkiem innej epoce), na początku swojej drogi okaże się człowiekiem związanym z Ku-Klux-Klanem.

Ameryka jest koszem na śmieci

Ta dziwaczna organizacja stała się u progu lat 20. fenomenem rozgrzewającym serca i umysły milionów Amerykanów. Ojczyzną drugiego Klanu był południowy stan Georgia. Nazwę i obrzędowość odziedziczył po tym pierwszym, który w latach 60. i 70. XIX stulecia bronił odrębności Południa przed jankeskimi najeźdźcami i próbował zastraszyć dopiero co wyemancypowanych Murzynów. Po tamtej formacji przejęto dziwaczne tytuły funkcyjnych (cyklopi, gobliny, smoki, a na samym czele Wielki Czarownik – Grand Wizzard), stroje (białe kaptury maskujące twarze) i symbolikę (płonące krzyże). Nowy Klan został założony w październiku 1915 roku na wzgórzach koło Atlanty. Jego lider, William Simmons, tytułowany pułkownikiem, sam chyba nie spodziewał się wielkiej kariery, jaką zrobi ta garstka białych mężczyzn.

Moment i miejsce były nieprzypadkowe. Czasy Wilsona przyniosły Georgii i sąsiednim stanom ożywienie histerii nie tylko antymurzyńskiej, ale też wymierzonej przeciw wszelkim obcym. Tragedia Leo Franka, żydowskiego przedsiębiorcy oskarżonego o gwałt i zlinczowanego w więzieniu po tym, gdy gubernator Georgii go ułaskawił, był tego najlepszym przykładem. Do ataku na budynek w Atlancie, w którym trzymano Franka, wezwało pismo „Jeffersonian" należące do dawnego populistycznego kongresmena Toma Watsona, które w swoich podburzających artykułach redakcyjnych odwołało się wprost do antysemickich argumentów. Ten sam „Jeffersonian" publikował najdziksze insynuacje dotyczące katolików.

Podczas wojny Ku-Klux-Klan nadal był małą organizacją, zajmującą się głównie tropieniem dezerterów i rozbijaniem strajków uznawanych za antywojenny sabotaż. Ale już w 1920 roku liczył kilkaset tysięcy członków i zaczął zapuszczać się poza południowe stany.

Jego ideologię najlepiej wyraził Hiram Evans, dentysta z Teksasu. „Ameryka nie jest narodowościowym tyglem. Jest koszem na śmieci. Moi przyjaciele, nasz rząd może być zmieniony błyskawicznie między jednym wschodem i zachodem słońca. Gdy hordy cudzoziemców ruszą do urn i zdominują wasze głosy, te hordy rzucą się wam do gardła", wołał na spotkaniu w Atlancie w 1922 roku. Było to główne przesłanie Klanu, ale niejedyne. „Jesteśmy za dziesięcioma przykazaniami", oznajmił ten sam Hiram Evans, interpretując to zalecenie w fundamentalistycznym duchu Bryana, który choć unikał okazywania mu sympatii, uchodził w tej organizacji za autorytet. „Chcemy czystych filmów, czystej literatury, przestrzegania prawa, ochrony domu rodzinnego. Chcemy powrotu do wartości starego Południa i obrony kobiecości", wykładał pewien teksański członek Klanu w organizacyjnej broszurze.

Oznaczało to walkę w obronie prohibicji i przeciw wszystkim, którzy naruszali tradycyjną moralność: rozwodnikom, źle prowadzącym się kobietom, choć i mężczyznom zaniedbującym rodziny czy nieuczciwym biznesmenom. Rzecz w tym, że te wartości Klan zamierzał wcielać w życie siłą. Nie przeszkadzało to wielu pastorom – zwłaszcza takich wyznań, jak metodyści czy baptyści – sprawować funkcji lektorów, czyli swoistych nauczycieli Klanu, a czasem przywdziewać kaptury goblinów i cyklopów.

Akcje Klanu polegały na swoistej perswazji – ofiary były nachodzone w nocy i chłostane, czasem uprowadzane i porzucane w innych miejscach, rzadziej – zabijane. Ofiarami padali niekiedy Murzyni. Jedną z pierwszych był boy z hotelu w Dallas w Teksasie, którego pobito, a przede wszystkim okaleczono, wypalając mu na czole trzy litery „K" za to, że odnosił się zbyt swobodnie do białych gości.

W 1921 roku w kilku miastach na Florydzie Klan straszył Murzynów zamierzających głosować w wyborach lokalnych. Czasem ofiarami padali też biali utrzymujący zbyt bliskie stosunki z czarnymi – na przykład adwokat z Dallas, który podejmował się ich obrony. Nietrudno jednak zauważyć, że Murzyni stanowili tylko niewielką część ofiar Klanu. Częściej dobierano się do białych, i to z najróżniejszych powodów.

W Columbus w Georgii wysadzono w powietrze dom burmistrza, który nie chciał zwolnić urzędnika katolika, a tego ostatniego zmuszono do wyjazdu z miasta. W Atlancie straszono członków miejscowej rady szkolnej, aby nie zatrudniała katolików. W Oklahomie zmiażdżono jądra żydowskiemu właścicielowi pensjonatu oskarżanemu o wynajmowanie pokojów w niemoralnych celach i bito do krwi dziewczęta, które całowały się z chłopcami w samochodach. W Alabamie wychłostano naturalizowanego obywatela, który śmiał poślubić rodowitą Amerykankę. To samo zrobiono z pewną rozwódką, zresztą na oczach jej syna. W Missisipi podłożono dynamit pod katolicki kościół i wzywano do bojkotu katolickich oraz żydowskich sklepów. Wszędzie ścigano handlarzy alkoholem i tych, którzy alkohol kupowali.

Równocześnie Ku-Klux-Klan w latach 20. reformował się wewnętrznie, przestając być jedynie bojówką. Dla bractwa sukcesem stało się pozyskanie dwójki specjalistów od reklamy: Edwarda Clarke'a i Elisabeth Tyler. Pomogli oni egzaltowanemu, niepraktycznemu Simmonsowi zreformować organizację, wprowadzając odpłatność członkostwa i przygotowując propagandowe materiały ułatwiające nabór.

Nieszkodliwa, nieco romantyczna rozrywka

Rozmach tych działań tylko wzmagał zaniepokojenie. Jesienią 1921 roku nowojorski „World" w serii artykułów opisał po raz pierwszy wyczyny Klanu, powołując się przy tym na relacje byłego członka organizacji. Gazeta oskarżyła ludzi w kapturach o cztery morderstwa, dwa ciężkie okaleczenia, 41 przypadków chłosty, pięć porwań i 21 przypadków tarzania w pierzu (zwyczaj przejęty z czasów wojny, gdy karano tak pacyfistów i dezerterów). Szeroko i prześmiewczo opisała też odprawiane w organizacji rytuały.

Teksty z „Worlda" zostały przedrukowane przez wiele gazet: od „Boston Globe" po „New Orleans Times Picayune". Również „New York American" Hearsta zajął się demaskowaniem Klanu, zarzucając mu zresztą – na podstawie opowieści innego odstępcy – finansowe machinacje. Katolicki demokrata, kongresmen Peter Tague z Massachusetts, zażądał kongresowych dochodzeń „w sprawie konspiracyjnej zmowy, która narusza pierwszą, czwartą, piątą, szóstą i trzynastą poprawkę do konstytucji". Poparł go republikanin Leonidas Dyer z Missouri, jeden z najwytrwalszych obrońców Murzynów na Kapitolu. Nie bardzo było wiadomo, z jakiego tytułu Kongres ma prowadzić takie działania – zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa należało zasadniczo do stanów. Przesłuchania zlecono Komisji Regulaminowej zajmującej się na co dzień kontrolą ustawodawstwa.

Trwały one przez tydzień między 11 i 18 października. Przed kongresmenami pojawił się pułkownik William Simmons pozujący na staroświeckiego dżentelmena. Powitał go kongresmen William Upshaw, prohibicjonista z Georgii i członek Klanu. Określił go jako „człowieka uczciwego i patriotycznego". Sam pułkownik opisywał rytuały Klanu jako nieszkodliwą, nieco romantyczną rozrywkę podobną do działalności masonów. Twierdził, że jeśli doszło do jakichś incydentów, to stało się to bez wiedzy zwierzchników. „Niech Bóg wybaczy tym, którzy źle życzą Klanowi", deklamował z patosem, robiąc w sumie dobre wrażenie. Nie omieszkał jednak przypomnieć, że rodzina Pulitzerów, do której należał „World", to Żydzi.

Federalni legislatorzy okazali się bezradni. Simmons dziękował później ironicznie gazetom i Kongresowi, że przysłużyły się rozwojowi Klanu. I rzeczywiście, choć w następstwie sensacji wzrósł nakład „Worlda", to jeszcze bardziej wzrosła liczebność tajnej organizacji. Tysiące ludzi, także ze stanów północnych, wysyłały aplikacje do Atlanty, często na egzemplarzach gazet, które opisywały nieprawości Klanu. Ideologia niechęci do cudzoziemców i powrotu do tradycyjnych wartości wymuszanych przemocą okazała się atrakcyjna dla Amerykanów.

Teksty „Worlda" wywołały w Klanie mały kryzys wewnętrzny. Nowojorska gazeta napisała, że w 1919 roku pan Clarke i pani Tyler zostali przyłapani przez policję w jednym łóżku w podejrzanym hoteliku w Atlancie, a przecież nie byli małżeństwem, a na dodatek on był mężem innej kobiety. Zmuszono ich do rezygnacji, ale pomimo pewnego zbulwersowania bogobojnych szeregowych członków wszystko szybko wróciło do normy. A sam Clarke po kilku miesiącach znowu był jedną z najważniejszych postaci w Klanie. W 1922 roku sam pułkownik Simmons został pozbawiony przywództwa przez Hirama Evansa, który mówił o sobie jako najbardziej przeciętnym człowieku w Ameryce, równie przeciętnie wyglądał, ale za to kipiał iście nieprzeciętną energią.

W tym czasie Klan był już nie tylko konspiracją zajmującą się tajnymi obrzędami i biciem ludzi, ale wielkim ruchem sięgającym po władzę. W Luizjanie przekonał się o tym gubernator John Parker, w latach 1922–1924 demokratyczny gubernator o reformatorskich skłonnościach. W okręgu Morehouse Parish (Luizjana dzieliła się na parafie, a nie jak inne stany na hrabstwa) narastał konflikt między Klanem, do którego należeli miejscowy pastor, szeryf i prokurator, a plantatorską rodziną Danielów, którzy nie przestrzegali prohibicji i preferowali swobodne obyczaje. W sierpniu 1922 roku grupa członków Klanu porwała pięć osób: syna plantatora, Watta Daniela, jego kolegę Toma Richardsa, ich ojców i jeszcze jednego ich znajomego. Starsi mężczyźni zostali wychłostani, młodzi – zaginęli. Gdy Parker nakazał zbadanie zdarzenia, okazało się, że nikt z lokalnych władz się do tego nie kwapi.

Gubernator zaczął się orientować, że wielu szeryfów, sędziów i prokuratorów po prostu należy do Klanu i nie ma zamiaru pilnować przestrzegania prawa. W Luizjanie ich władza nie była tak przemożna jak w innych stanach południowych, gdyż znaczna część ludności należała do Kościoła katolickiego. Niemniej była wystarczająca, aby Parker zaczął się obawiać nawet urzędników ze swego otoczenia i mieć wrażenie, że jego korespondencja nie jest bezpieczna. Udał się więc do Waszyngtonu prosić o pomoc prezydenta. Harding i Daugherty uznali, że nie mają prawa wtrącać się w coś, co leżało zasadniczo w uprawnieniach stanów. Niemniej wysłali do Luizjany agentów Biura Śledczego. Ci zaś odnaleźli w tamtejszych lasach zwłoki obu porwanych młodzieńców. Byli oni przed śmiercią okrutnie torturowani – włóczono ich traktorem i łamano kości. Nikt nie poniósł za to odpowiedzialności, zaś Parker bezradnie przestrzegał przed Klanem na dorocznej konferencji gubernatorów. Ostatecznie i tak miał szczęście, że nie skończył jak gubernator Oklahomy. John Walton, zwany Jackiem, demokratyczny burmistrz Oklahoma City, został w 1922 roku szefem administracji stanowej. Uważany za reformatora, skręcił mocno w kierunku reprezentowania interesów biznesu, zwłaszcza naftowego. Był jednak zagorzałym wrogiem Klanu. Kiedy hrabstwo Tulsa opanowała plaga samosądów, a przypadki chłost zaczęły iść w setki, ogłosił stan wyjątkowy – najpierw w hrabstwie, a potem w całym stanie. Oskarżono go o dyktatorskie skłonności, bo zawiesił sądową ochronę obywateli, wprowadził cenzurę i zakazał zgromadzeń. Ponieważ popadł równocześnie w konflikt z rozmaitymi grupami politycznymi i biznesowymi, w sierpniu 1923 roku obie izby legislatury przegłosowały ogromną większością jego impeachment. Był to największy triumf Klanu. Pożeranie państwa od dołu to charakterystyczna taktyka ówczesnego Klanu. Gdy gubernator Walton zażądał od burmistrza miasteczka Enid w Oklahomie powstrzymania fali porwań czarnych i białych obywateli, ten odpowiedział: „Co mam zrobić? Tu jest dziesięciu policjantów i 1500 członków Klanu". Już wkrótce ten problem zniknął w wielu miejscowościach i okręgach, gdy burmistrzami, szeryfami, prokuratorami i sędziami z wyboru zaczęli zostawać... członkowie bractwa. Oklahoma, Georgia, Teksas, Arkansas, Alabama, w mniejszym stopniu Missisipi – to te stany południowe, w których zlanie się klanowej konspiracji z władzą publiczną przybrało skalę masową. Równocześnie Klan wylał się na stany północne. Ta inwazja była przygotowana przez wcześniejsze incydenty – masakrę Włochów w górniczym miasteczku West Frankfort w stanie Illinois w 1920 roku czy wielkie pogromy antymurzyńskie. Trzeba jednak przyznać, że północny odłam Klanu nie był aż tak brutalny jak południowy. W działalności bractwa przeważało tu rozprowadzanie broszur oczerniających katolików i Żydów, organizowanie bojkotu ich firm i sklepów oraz nawoływanie, aby nie wybierać ich na urzędy. Nie wykluczało to jednak przypadków przemocy – sporadycznego chłostania rozwodników i amatorów mocnych trunków, golenia głów niemoralnym kobietom, podłożenia bomby pod katolicki uniwersytet w Dayton w stanie Ohio czy spalenia katolickiego kościoła w Naperville w stanie Illinois w dwie godziny po paradzie członków bractwa. (...)

W Herrin w stanie Illinois – w tym samym 10-tysięcznym miasteczku, w którym w 1922 roku górnicy wymordowali łamistrajków – dwa lata później Klan zorganizował ataki na domy tych, którzy prowadzili nielegalne knajpy, i tych, którzy z nich korzystali – przeważnie Włochów. Wielodniowe walki pochłonęły 20 ofiar i zakończyły się triumfem rzeczników prohibicji w białych kapturach. Generalnie północny Klan – bardziej nawet niż południowy – stał się wielką maszyną gwarantującą kariery. Najlepszego przykładu dostarczała Indiana, znana z antykatolickich uprzedzeń.

To tutaj w mieście New Manchester klanowy lektor był w stanie poprowadzić tłum na stację kolejową, przestrzegając, że z Chicago ma przyjechać papież. Zamiast zwierzchnika Kościoła katolickiego pochwycono sprzedawcę gorsetów, który długo musiał się tłumaczyć, kim jest. I nic dziwnego, że akcje bojkotu cudzoziemców i katolików były tu szczególnie skuteczne, skoro niektóre miasteczka witały przybyszów takim na przykład napisami: „Mentone, 1100 mieszkańców, ani jednego katolika, Murzyna czy Żyda".

Niszczymy podstawy społeczeństwa

Władzę nad Klanem w Indianie sprawował Wielki Smok (Grand Dragon) David Stephenson, człowiek o talentach i mentalności eksperta od reklamy. Działając wewnątrz Partii Republikańskiej, przejmował komitet partyjny za komitetem i hrabstwo za hrabstwem, obsadzając je własnymi ludźmi, którzy wygrywali tam wybory. W 1924 roku był już tak potężny, że stanowa konwencja Grand Old Party odbywała się pod jego dyktando, a senator James Watson, jeden z najbardziej wpływowych ludzi na Kapitolu, prosił go o radę. W swoim biurze zapatrzony w siebie Stephenson miał osiem telefonów, z których jeden miał rzekomo obsługiwać bezpośrednią linię do Białego Domu. Bractwo występowało pod szyldem republikańskim także w innych stanach, w których zyskało większe wpływy – w Kolorado, w Kansas, w Maine czy nawet w Kalifornii. Jednak potrafiło się też wykazać pragmatyzmem, przechwytując rozmaite struktury polityczne.

W tej samej Indianie w 1922 roku republikańskie prawybory do Senatu wygrał dawny przyjaciel Theodore'a Roosevelta, Albert Beveridge, zasiadający już kiedyś w wyższej izbie, a teraz uporczywie odmawiający współpracy z Wielkim Smokiem. Klan postawił więc na drugą partię. Samuel Ralston, suchy demokrata pomstujący na parafialne szkolnictwo, dostał się na Kapitol przy wsparciu długich macek sekretnej organizacji. Ta partyjna obrotowość północnego Klanu ujawniła się najpełniej w zachodnim Oregonie. Był to paradoks, bo w tym gęsto zalesionym stanie, jak w całym regionie, Żydów i katolików było mało, a Murzynami można byłoby tu zapełnić – jak zauważył pewien dziennikarz – jeden kolejowy wagon. Mimo to klanowa konspiracja zaczęła się tu rozwijać od 1921 roku. Zaalarmowany trzema przypadkami linczów republikański gubernator Oregonu Ben Olcott udał się do Waszyngtonu, szukając – jak Parker z Luizjany – pomocy władzy federalnej.

Administracja Hardinga i tym razem ograniczyła się do wysłania śledczych. Olcott podsumował sytuację w dramatycznym wystąpieniu na konferencji gubernatorów w Zachodniej Wirginii w grudniu 1922 roku: „Obudziliśmy się któregoś dnia i stwierdziliśmy, że Klan sprawuje polityczną kontrolę nad stanem. Praktycznie nie padło przeciw niemu ani jedno słowo". Większość gubernatorów mu przytakiwała, a republikanin Henry Allen z Kansas powiedział: „Jeśli pozwolimy im wziąć prawo w swoje ręce, zniszczymy podstawy społeczeństwa". Impulsywny polityk nie obawiał się patosu: „Nie ma bardziej groteskowego nadużycia słowa »amerykanizm« niż nazywanie tej organizacji Klanu amerykańską. Amerykanizm jest tolerancyjny, a to jest zorganizowana nietolerancja. [...] Amerykanizm jest hojny i życzliwy. A to jest zorganizowane okrucieństwo i fanatyzm".

Fragment książki Piotra Zaremby „Demokracje od prosperity do kryzysu. Ameryka Hardinga, Coolidge'a i Hoovera" tom 3, która ukazała się nakładem wydawnictwa Neriton.

Śródtytuły od redakcji.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Niepokoje rdzennego Amerykanina zwrócone przeciw obcym, podsycone przez wojenną histerię i antyradykalną gorączkę lat 1919–1920 były tak wielkie, że nie uśmierzyło ich nawet cząstkowe ograniczenie imigracji na początku rządów Hardinga.

Paradoksalnie matecznikiem antycudzoziemskich uprzedzeń okazało się Południe, gdzie świeżych przybyszów – katolików albo Żydów – było niewielu. Nie przeszkodziło to gubernatorowi Florydy Sidneyowi Cattsowi objeżdżać w 1919 i 1920 roku wybrzeża z głośnymi przestrogami przed... inwazją papieża na amerykański kontynent, a stanom Arkansas i Alabama – rządzonym przez gubernatorów wybranych pod antycudzoziemskimi hasłami – stosować szykany wymierzone w Kościół katolicki (poddawany drobiazgowej kontroli jako „sekta") i katolickich pracowników publicznych instytucji.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów