I rzeczywiście, Ryszard Legutko jest, co tu kryć, człowiekiem ze wszech miar przegranym, bez fachu w ręku, umiejętności, talentów. Bo przecież, zgodzimy się wszyscy, filozof to nie zawód. To może być postawa życiowa, owszem, stąd zwrot „nie filozuj", którym raczyły przemądrzałych gówniarzy sfrustrowane nauczycielki, ale to w żadnym razie nie jest zawód. Ani taki półki na książki nie zrobi, ani dziecka z kokluszu nie wyleczy. Tak, fachu w ręku, wykształcenia jakiegoś ten pożal się Boże jubilat nie ma i z tym pogodzić się trzeba.
A umiejętności? Ryszard Legutko twierdzi co prawda, że potrafi gotować, i jego bliscy przypominają sobie, że w drugiej połowie XX wieku faktycznie coś ugotował, szczęśliwie jednak zapomnieli smak tej traumy. Nie, nie oszukujmy się, jako kucharz utrzymałby się przy życiu tylko, gdyby podkradał porcje klientom.
Ale oddajmy mu, że próbował. Na początku swych studiów – a było to jakiś czas temu, w każdym razi...
Dostęp do najważniejszych treści z sekcji: Wydarzenia, Ekonomia, Prawo, Plus Minus; w tym ekskluzywnych tekstów publikowanych wyłącznie na rp.pl.
Dostęp do treści rp.pl - pakiet podstawowy nie zawiera wydania elektronicznego „Rzeczpospolitej”, archiwum tekstów, treści pochodzących z tygodników prawnych, aplikacji mobilnej i dodatków dla prenumeratorów.