Justyna Orłowska: Co by nam powiedzieli o cyfryzacji starożytni Grecy

2021 w Polsce to rok Stanisława Lema, a w Europie najprawdopodobniej początek największych zmian w obszarze legislacji cyfrowej w dotychczasowej historii Unii Europejskiej. Najwyższa pora, bo obecne przepisy powstawały, gdy Mark Zuckerberg był w liceum.

Aktualizacja: 30.12.2020 10:28 Publikacja: 30.12.2020 07:14

Justyna Orłowska: Co by nam powiedzieli o cyfryzacji starożytni Grecy

Foto: Adobe Stock

W związku z nieodwracalnym postępem technologicznym i wszechobecną cyfryzacją Komisja Europejska od jakiegoś czasu pracuje nad ofensywą legislacyjną, odpowiadającą na wyzwania cywilizacyjne, które się z tym wiążą.

Świat przyspieszył

Pandemia wirusa SARS CoV-2 jeszcze bardziej uwypukliła konieczność tych działań – badanie przeprowadzone przez Twillo wskazuje, że Covid-19, który ogarnął świat, przyspieszył procesy transformacyjne w firmach przeciętnie o 5,3 roku. To oznacza, że dziś mierzymy się z zagadnieniami, o których jeszcze na początku tego roku uważaliśmy, że nie staną się istotne aż do 2025 roku.

Do tego dodać trzeba fakt, że regulatorzy i tak mają trudności z nadążaniem za rozwojem technologii. Jak duże? Dla przykładu, kryptowaluty wciąż nie doczekały się w większości systemów prawnych nawet definicji – a jest niemal 40 lat po ich wynalezieniu i 11 lat od debiutu bitcoina. Innymi słowy – pandemia sprawiła, że pilnie potrzebne już wcześniej odpowiedzi na wyzwania przyszłości, teraz stały się wymagane na wczoraj.

Jakie to wyzwania? Każdy z nas może, myślę, wymienić wiele, choćby towarzysząca pandemii „infodemia", czyli wszechobecna dezinformacja związana z koronawirusem i tak jak on pochłaniająca życie tysięcy osób. Jednak jej ofiarą może paść nie tylko ktoś, kto wprowadzony w błąd nie zaszczepi się przeciwko chorobie, ale też sama demokracja. Afera Cambridge Analytica pokazała nam, jak algorytmy służące na co dzień do sprzedawania nam butów czy telefonów mogą równie skutecznie sprzedawać dezinformację i populizm, wpływając na wynik wyborów (w tym tych, gdzie wybierany ma dostęp do ponad 6000 głowic nuklearnych).

Jednak nawet wybuch tej afery nie spowodował znaczącego przyspieszenia prac nad nowelizacją dyrektywy regulującej funkcjonowanie platform internetowych. Dla kontekstu – obecne prawo uchwalono, kiedy Mark Zuckerberg był w liceum, a Google dopiero co przestał używać serwerów zbudowanych z klocków Lego.

Nowe cyfrowe prawo

Dopiero niedawno – po 20 latach – pokazano nowe przepisy (tzw. The Digital Services Act), ale do ich uchwalenia jeszcze daleka droga. Trudno mi jednak winić europejskich legislatorów, którym każemy rozplątywać węzły gordyjskie złożone z siatki skomplikowanych połączeń i to samozawiązujące się z powrotem wraz z rozwojem technologii. Pomijam już to, że nie ma na świecie nawet konsensusu, czy w ogóle warto się do regulacji tych obszarów zabierać.

A i tak nie możemy zapominać, że Europa jest regulacyjnym pionierem. Choćby dzięki RODO jesteśmy coraz rzadziej bombardowani telefonami w sprawie prezentacji „najnowocześniejszych garnków". Amerykanie tego komfortu nie mają, dlatego w 2019 roku odebrali niemal 60 miliardów takich telefonów.

Nie powinno więc dziwić, że to właśnie w USA powstała najbardziej trafna diagnoza współczesnej sytuacji, czyli niedawno wyemitowany przez serwis Netflix film „Dylemat społeczny" dotyczący karmienia sztucznej inteligencji poszczególnych platform społecznościowych naszą aktywnością. Ironią losu (i dowodem prawdziwości filmu) jest to, że to właśnie dzięki temu mechanizmowi Netflix (słusznie) uznał, że mogę być tym dokumentem zainteresowana.

Poudawajmy na chwilę Greka

Sztuczna inteligencja to kolejny węzeł gordyjski, o którym (tak jak o ich pierwowzorze) rozmawiali już starożytni Grecy. Zastanówmy się więc, jakie wnioski ze swoich dyskusji mogliby chcieć przekazać współczesnym Europejczykom, którzy – miejmy nadzieję – już niedługo będą dysponowali przemyślanym zestawem praw cyfrowych.

Z pewnością nie jesteśmy pierwszymi, którzy o taką poradę byliby skłonni poprosić. Wystarczy wspomnieć chociażby o Leonardo da Vinci i ówczesnych mu ludziach renesansu, którzy dzięki żywej wymianie handlowej mieli dostęp do manuskryptów pochodzących jeszcze z czasów starożytnych cywilizacji.

Manuskrypty zamiast tabletów

Leonardo i jemu współcześni szukali w nich rozwiązań, które dziś stanowią nieodłączny obraz naszej codzienności. Jednak z braku odpowiednich technologii poprzestawali na rysunkach, manuskryptach i... mitach. I właśnie na podstawie ich analizy można doszukiwać się danych o stosunku Greków do postępu i tego, jak z nim sobie radzić.

Pierwsza teza, jaką da się wyprowadzić z mitologii, to to, że programiści są nieomylni. Pierwszym z bohaterów mitologii greckiej, o którym w kontekście technologii należy wspomnieć, jest Hefajstos. Ten bóg, znany jako bóg ognia, kowali i złotników, to ówczesny innowator, który zamiast Doliny Krzemowej za swoją siedzibę obrał wnętrza wulkanu Etna i na życzenie Zeusa tworzył nie tylko pioruny i strzały dla Erosa, ale też spiżowe wielkoludy i inne stworzenia. Dziś powiedzielibyśmy, że wytwarzał prototypy robotów humanoidalnych – androidów. W związku z temperamentem Zeusa typowym dla tyrana, większość rękodzieł wychodzących spod rąk Hefajstosa było stworzonych do siania niepokoju i zła. Pandora, żona Epimeteusza („wstecz myślącego" – stąd jego naiwność), brata Prometeusza, powstała celem sprowadzenia na ziemię wszelkich nieszczęść jako kara za nieposłuszeństwo Prometeusza. Jednak nawet Bogowie, niczym dzisiejsi programiści, nie byli w stanie stworzyć maszyny idealnej – na ludzi sprowadziła nie tylko koszmary, ale też nadzieję.

Zhakowane dzieło Hefajstosa

Drugi mit to, że są systemy, których nie da się zhakować. Olbrzym Talos stworzony także przez Hefajstosa został skonstruowany w celu strzeżenia Krety. Aby sumiennie wykonywać te zadanie, trzykrotnie obchodził wyspę, co oznacza iż musiał osiągać prędkość ponad 800 km/h! Wydawało się, iż był niezniszczalny, tak samo, jak wydaje się nam, że bezpieczne są współczesne systemy. Jednak Jazon w wyprawie po złote runo wynajął ówczesną hakerkę – Medeę. Czarodziejka, wiedząc, iż na kostce Talosa znajduje się jego słaby punkt, przekonała go, aby wymontował z niej jedną śrubę, co jednak wystarczyło, aby wyłączyć go z gry, a Kretę pozostawić bezbronną.

Po tych przykładach można by wnioskować, że Grecy byli sceptykami technologicznymi – widzieli z jednej strony ryzyko bezkrytyczności wykonywanych czynności przez androidy, a z drugiej, iż będą podatne na ataki zewnętrzne. Dlatego przejdźmy do innych przykładów.

Trzeci mit to nie mit, bo technologia, z której korzystamy, jest jak magia, którą posługiwali się bohaterowie antyku. Odyseusz, gdyby nie technologia króla Alkinoosa, nie wróciłby do swojej ukochanej Itaki. Król posiadał niezatapialną flotę, która nie wymagała nawigowania ani jakiejkolwiek ręcznej obsługi – wystarczyło pomyśleć o miejscu, do którego flota powinna zabrać załogę, a ta już bezkolizyjnie, niezależnie od pogody, dowoziła bezbłędnie pasażerów do celu. Po realizacji trasy flota samodzielnie wracała do właściciela. Czy nie mamy do czynienia z pozytywnym przykładem technologii, której każdy z nas używa w podróży i niejednokrotnie nas ratuje? Homer poświęcił Alkinoosowi 8 z 24 tomów „Odysei", ewidentnie więc grecka publika lubiła słuchać też o działających nowinkach technicznych.

Czwarty mit to, że z ambicją technologiczną czy regulacyjną nie można przesadzić. Otóż można. Poza GPS-em wymarzonym przez starożytnych Greków, inni bohaterowie mitologii zostali prekursorami lotnictwa. Dedal i Ikar zastosowali technologię, która pomogła im wydostać się z labiryntu. Wszystko skończyłoby się happy endem, gdyby nie pokusa Ikara, który nie posłuchał się instrukcji ojca, co do podatności woskowych skrzydeł w razie wzniesienia się za wysoko.

Morały dla legislatorów

To były cztery historie i cztery morały mitów dla pracujących w pocie czoła europejskich legislatorów.

Od siebie dodam jednak piąty – z węzłem gordyjskim poradził już sobie pewien (uczony zresztą przez Greków) Macedończyk. Zamiast go rozsupływać, wyciągnął miecz i po prostu przeciął węzeł, co zgodnie z przepowiednią uczyniło go władcą Azji.

Czasem warto tak jak Aleksander podchodzić do problemów cyfrowych funkcjonalnie, czyli zaczynać od tego, jaki cel chce się osiągnąć, a czasem się okazuje, że wcale nie trzeba z niektórymi wyzwaniami się mierzyć.

Komisja przecina węzeł gordyjski

Po 20 latach od ostatniej dużej regulacji Komisja Europejska postanowiła przeciąć węzeł gordyjski, ograniczając hegemonię dominujących korporacji międzynarodowych i wymusić na nich wprowadzenie bardziej przejrzystych regulacji dotyczących reklamowania, promowania i usuwania treści. Rozpoczęły się konsultacje publiczne tych rozwiązań i miejmy nadzieję, że szybko wejdą one w życie.

Komisja chce zakazać „licznych praktyk", o których mówi, że są „wyraźnie nieuczciwe", takich jak blokowanie użytkownikom możliwości odinstalowania wstępnie zainstalowanego oprogramowania lub aplikacji.

Uregulowani zostaną cerberzy, czyli „Strażnicy bram" (gatekeepers) – duże firmy, które mają ugruntowaną pozycję na rynku, by zezwolić na współpracę oprogramowania firm trzecich, a nie tylko własnych.

W tym zamyśle cerberzy nie będą już wykorzystywać danych zbieranych od firm, które obsługują, konkurując z nimi. Dodatkowo pojawia się kara za niestosowanie się do tych reguł, która będzie miała wynosić 10 proc. obrotów za poważne i ciągłe naruszenie.

Wędrując po zawiłościach nowych technologii, mam nadzieję, że Unia nie straci z oczu tego celu, który jest przecież dość intuicyjny – zapewnienie każdemu z nas w sieci takich samych swobód i udogodnień, jakie mamy w świecie rzeczywistym.

Trzymam kciuki, by znalazła sposób na to, by szybko i bezpiecznie przeciąć ten rozsupływany od 20 lat węzeł, bo to, że też każdy z nas może zostać zhakowany, oraz to, że programiści i firmy technologiczne nie są nieomylne, jest faktem, a nie mitem. Technologia jest magią, ale to nie znaczy, że nie powinniśmy jej rozsądnie regulować, chroniąc tej magii użytkowników, byśmy jak Odyseusz dopływali do celu bez problemów.

Autorka jest pełnomocnikiem prezesa Rady Ministrów ds. GovTech

W związku z nieodwracalnym postępem technologicznym i wszechobecną cyfryzacją Komisja Europejska od jakiegoś czasu pracuje nad ofensywą legislacyjną, odpowiadającą na wyzwania cywilizacyjne, które się z tym wiążą.

Świat przyspieszył

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem