Na początku była mała państwowa firemka. Była tak chuda i mizerna, że w 2005 r. jej dobry tatuś z Kremla przyniósł w prezencie wielką prywatną firmę o nazwie Jukos. Jedz powoli, powiedział, żebyś się nie udławiła. Firemka zjadła więc Jukos po kawałku, a wybrała te najtłustsze, najsmaczniejsze i najbogatsze w ropę i gaz kąski.
Kiedy już zjadła całość, to urosła tak szybko, że zaczęła być znowu głodna. Tatuś podrzucił jej inne bogate w naturalne składniki danie - brytyjsko-rosyjski koncern TNK. Firmeka, która teraz już była wielkim, dorosłym Rosneft, połknęła go jednym kłapnięciem paszczęk.
Głód nie przeszedł. Rosenft łakomie spojrzał więc na prywatny Basznieft. Ten należący do oligarchy Jewtuszenkowa koncern miał licencję na przysmak bardzo lubiany przez Rosneft - nowe złoża ropy i gazu na Syberii.
Tatuś szybko pośpieszył z pomocą. Trzymał oligarchę w areszcie domowym tak długo, aż ten „odsprzeda" Basznieft głodnemu Rosneft. Uczta nie trwała długo. Po pożarciu Basznieft, Rosneft sięgnął do półki z produktami zagranicznymi. Ze smakiem zjadł trochę egzotycznych pól naftowych Wenezueli, zakąsił słodkim egipskim Ossar Oil i wypił ropę z dorzecza Orinoko.
Wtedy spojrzał łakomie na tłusty Łukoil - prywatny, świetnie zarządzany przez Wagita Alekpierewa koncern paliwowy.