Marek Domagalski: Zbiorowo raźniej także w sali rozpraw

Sąd jest miejscem trudnym dla człowieka nieobeznanego, a cóż dopiero zmęczonego np. przedłużającym się sporem. Czy jest na to jakaś rada? Tak, starać się nie być tam samemu.

Publikacja: 26.11.2017 11:00

Marek Domagalski

Marek Domagalski

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Kiedyś czytelniczka, zmęczona najwyraźniej sprawą sądową, zadzwoniła do redakcji z odległego miasta z pytaniem, co ma zrobić, bo sędzia na nią niemal krzyczy na rozprawach, a następna za dzień czy dwa. I cóż tu wymyślić? – Niech pani weźmie ze sobą kuzynkę, sąsiadkę czy koleżankę i nie będzie na sali sama z sądem. I jak ręką odjął, sędzia nie był już napastliwy.

Najprostsze rozwiązanie takiego problemu, choć czasem kosztowne, to prawnik, najlepiej sprawny, obowiązkowy. Drugim sposobem jest jakaś forma grupowego postępowania. Nieprzypadkowo, kiedy oglądamy reportaż o jakimś skandalu, aferze w tzw. terenie, to jest tam wielu ludzi. W grupie jest im raźniej.

Polski proces czy to o odszkodowanie, czy o zanieczyszczenie powietrza lub wody w okolicy jest indywidualny. Podsądny sam musi się zmagać nie tylko z przeciwnikiem, ale i z sądową machiną. A na dodatek chociaż sale rozpraw mają ławki dla publiczności, to zwykle jej nie ma. Na szczęście rolę publiczności poniekąd przejmują kamery, a zawsze ktoś może zajrzeć do nagrania. Chodzi mi tu jednak nie o raczej rzadkie niestosowne zachowania w sali sądowej, ale o naturalny ciężar prowadzenia sądowego sporu.

Sposobem na zmniejszenie tego ciężaru dla wnoszących sprawy jest niewątpliwie pozew zbiorowy. Szkoda, że w Polsce zafundowano nam przed kilku laty wąską formę tego procesu, na dodatek sądy zajmujące się pierwszymi z nich skwapliwie zaczęły tę ścieżkę zawężać.

Kilka dni temu przed warszawskim sądem ruszył taki proces kilkudziesięciu posiadaczy volkswagenów, żądających po 30 tys. zł odszkodowania za wadliwe oprogramowanie silników zaniżające poziom spalin w autach. Pięć bitych godzin zajęła wymiana argumentów prawników obu stron oraz sędziów, czy takiego odszkodowania można dochodzić w postępowaniu grupowym, czy to ma być sąd polski czy niemiecki, czy właścicieli aut można traktować tak samo jak leasingobiorców, czy w ogóle można tu mówić o szkodzie i kiedy ewentualnie ona powstała. Prawnicy wyciskali z siebie ostatnie poty, ale sami członkowie grupowego pozwu mogli podchodzić do sprawy na większym luzie.

Aż strach pomyśleć, jak radziliby sobie indywidualnie, choćby z adwokatem, oraz ile by im zostało z ewentualnie uzyskanego odszkodowania.

Jest też wszakże jedna przestroga: to, że występujemy w grupie, że inne osoby robią to samo i na to samo wydają pieniądze, nie znaczy, że jesteśmy zwolnieni z myślenia, z ostrożności i przezorności. Grupowo też można popełniać błędy, również w sądzie. ©?

Kiedyś czytelniczka, zmęczona najwyraźniej sprawą sądową, zadzwoniła do redakcji z odległego miasta z pytaniem, co ma zrobić, bo sędzia na nią niemal krzyczy na rozprawach, a następna za dzień czy dwa. I cóż tu wymyślić? – Niech pani weźmie ze sobą kuzynkę, sąsiadkę czy koleżankę i nie będzie na sali sama z sądem. I jak ręką odjął, sędzia nie był już napastliwy.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA