Ucieszyć się z tego powinni zwłaszcza właściciele firm z branży budowlanej, gdzie duzi dyktują warunki mniejszym. Dobrze, że ustawodawca pochylił się nad drobnymi przedsiębiorcami, dla których firm zator w przepływach finansowych może być tak samo groźny jak dla człowieka ten w naczyniach krwionośnych – oba mogą się zakończyć śmiercią. Świadomość, że małe i średnie firmy generują znaczną część przychodów państwa i wynikająca z tego troska o ich dobrostan są ze wszech miar godne pochwał. Dobrze też, że ministerstwo dostrzega dysproporcję siły między drobnym przedsiębiorcą a dużą firmą czy podmiotem publicznym i staje po stronie słabszego. Gdyby jeszcze udało się sprawnie wyegzekwować należność od nierzetelnego płatnika, klimat dla rozwijania własnego biznesu znacznie by się poprawił.

Czytaj także: Bat na zatory płatnicze

Wymagając działań od ustawodawcy i przyklaskując zmianom przepisów idącym w dobrą stronę, warto jednak pamiętać, że nie wszystko zależy od prawa i konstrukcji przepisów. Każdy przedsiębiorca funkcjonuje podobnie – płaci i otrzymuje zapłatę. Dopóki nie otrzyma pieniędzy, jego zarobek jest jedynie wirtualny.

Czytaj także: Ministerstwo ma pomysł na firmowe zatory płatnicze

Dlatego poza nakazami i zakazami czy terminami narzucanymi przez różne przepisy konieczna jest jeszcze zwykła uczciwość i wywiązywanie się ze swoich zobowiązań. Jeśli dłużnik nie ma zamiaru zapłacić, to nie uczyni tego ani w 30, ani w 60 dni. Żaden też, nawet najlepiej skonstruowany przepis, nie pomoże na nieuczciwego kontrahenta, który zamiast zarobić swoją pracą postanowi się dorobić kosztem partnera biznesowego. Przepis wyznacza granice prawa, a uczciwość granicę między spryciarzem a oszustem.