Zatory płatnicze to zmora polskich firm, która blokuje ich rozwój – uważa Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Dlatego, jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", resort pracuje nad przepisami, które mają temu zaradzić. Podmioty publiczne miałyby maksymalnie 30 dni na zapłatę wierzycielowi, a duże przedsiębiorstwa musiałyby płacić partnerom z sektora małych i średnich firm w ciągu 60 dni. Dziś mogą ten okres znacznie wydłużać.
Czytaj także: Ministerstwo ma pomysł na firmowe zatory płatnicze
Problem zatorów dotyka przede wszystkim branży budowlanej odpowiedzialnej za kilkanaście procent PKB. Z jednej strony mamy inwestycyjny boom, z drugiej zaś rosnące koszty materiałów i płace, co pożera marże i wpędza firmy w tarapaty. Jak szacuje Krajowy Rejestr Długów, łączny dług tej branży sięgał na koniec czerwca 2,41 mld zł, o 200 mln zł więcej niż rok wcześniej.
– Zatory powodują efekt domina zaczynający się od generalnych wykonawców, a kończący na podwykonawcach i dostawcach materiałów budowlanych. Często słyszę, że „nie płacimy, bo nam nie płacą" albo wydłuża się terminy płatności, przez co część firm kredytuje swoją działalność operacyjną pieniędzmi dostawców towarów lub usług – opisuje Zofia Gałązka z grupy prawnej Togatus doradzającej małym i średnim przedsiębiorcom z sektora budowlanego. – Ustawowe skrócenie terminów płatności powinno się przełożyć na poprawienie kondycji najmniejszych firm, ale z drugiej strony może spowodować wzrost zadłużenia dużych spółek w bankach – podsumowuje.
Czytaj także: Poza przepisami liczy się uczciwość