Reklama

Tomasz Pietryga: Strefa wolna od zarazy

W 76. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego uznano, że tego dnia w stolicy nie ma koronawirusa.

Aktualizacja: 02.08.2020 20:52 Publikacja: 02.08.2020 19:13

Tomasz Pietryga: Strefa wolna od zarazy

Foto: AFP

Organizacja publicznych marszy to temat wysokiego ryzyka. Coroczne kontrowersje wokół Marszu Niepodległości są tego najlepszym dowodem. Przymiarki do zablokowania tego wydarzenia były od lat, a w ubiegłym roku prezydent Rafał Trzaskowski wydał zakaz, który uchylił dopiero sąd. I dobrze. Manifestacje, bez względu na to, czego dotyczą, to ważna sfera wolności obywatelskich, istota demokracji. Ingerowanie w nią jest niebezpieczne. Dlatego tak ważna jest rozwaga i trzeźwy osąd decydentów.

W sobotę 1 sierpnia nawet 10 tys. osób postanowiło uczcić 76. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, dokonując przemarszu ulicami miasta. Odruch patriotyczny, hołd dla mieszkańców i walczących godny najwyższego uznania, nie powinno to budzić najmniejszych wątpliwości. A jednak. I nie chodzi tutaj o godny politowania występ człowieka udającego małpę na jednym z warszawskich balkonów, mieniącego się aktywistą ruchu LGBT, czy incydenty wokół palenia tęczowych flag, ale sprawę jak najbardziej przyziemną – bezpieczeństwo.

Czytaj także: GIS: sprzedawca może odmówić obsługi klientowi bez maseczki

Bo oto wąskimi ulicami Warszawy przeszły tysiące ludzi w dniu rekordowej liczby zakażeń koronawirusem. Jeżeli w tłumie były osoby chore, aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Wirusolodzy od miesięcy wskazują, że tłum jest niebezpieczny. Dlaczego więc nie zrobiono nic, dopuszczając do przemarszu tysięcy osób?

Karygodna jest postawa organizatorów, którzy w sytuacji, gdy marsz zaplanowany na 150 osób przerodził się w wielotysięczny tłum, po prostu nie przerwali pochodu, kierując się zdrowym rozsądkiem. Nie mówiąc już o władzach stolicy, które odpowiadają przecież za bezpieczeństwo i zdrowie mieszkańców Warszawy. Dziś spychają odpowiedzialność na policję i inspekcję sanitarną, bezradnie rozkładając przy tym ręce. Wskazują, że nic nie dało się w tej sprawie zrobić, że nie było podstawy prawnej do rozwiązania imprezy, a sztab monitorujący i obserwatorzy miejscy nie dostrzegli zagrożeń.

Reklama
Reklama

Zdumiewa także milczenie Ministerstwa Zdrowia, które codziennie informuje nas o zagrożeniach i apeluje o rozsądek. To niebywałe, ale wszystkie osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo Polaków uznały, że tego dnia w Warszawie nie ma zagrożenia koronawirusem. Bo po co narażać się na krytykę i zarzuty o blokowanie ważnego patriotycznego święta – a to pewnie legło u podstaw tej niebywałej bierności. Mamy różne odcienie politycznej poprawności. Ta w wydaniu patriotycznym w sobotę może okazać się wyjątkowo niebezpieczna.

Organizacja publicznych marszy to temat wysokiego ryzyka. Coroczne kontrowersje wokół Marszu Niepodległości są tego najlepszym dowodem. Przymiarki do zablokowania tego wydarzenia były od lat, a w ubiegłym roku prezydent Rafał Trzaskowski wydał zakaz, który uchylił dopiero sąd. I dobrze. Manifestacje, bez względu na to, czego dotyczą, to ważna sfera wolności obywatelskich, istota demokracji. Ingerowanie w nią jest niebezpieczne. Dlatego tak ważna jest rozwaga i trzeźwy osąd decydentów.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Opinie Prawne
Adam Wacławczyk: Zawiedzione nadzieje
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Niegodziwość rządu, czyli kto straci „ulgę” mieszkaniową
Opinie Prawne
Paweł Rochowicz: Czy dla rządu wszyscy przedsiębiorcy to złodzieje?
Opinie Prawne
Michał Urbańczyk: Moja śmierć jest lepsza niż twoja. Zabójstwo Charliego Kirka a wolność słowa
Opinie Prawne
Mateusz Radajewski: Potrzebujemy apolitycznego Trybunału Stanu
Reklama
Reklama