Na środowej konferencji prasowej minister zdrowia Łukasz Szumowski sam się chyba uspokajał, że leków w aptekach co prawda brakuje, ale inne kraje też mają ten problem. W zasadzie więc chorzy nie powinni się przejmować. W sumie minister mógłby też przekonywać rolników, których uprawy są zagrożone suszą, że w krajach saharyjskich problem również istnieje, i to poważniejszy. Po co się więc martwić.
Czytaj także: Brak leków w aptekach to nie wina farmaceutów
To dziwna maniera. Bo od ministra zdrowia raczej oczekujemy szybkiego rozwiązania problemu w tak newralgicznym społecznie obszarze jak polityka lekowa, a nie nakreślenia sytuacji ogólnoeuropejskiej, jeśli chodzi o farmację. Argumenty, że przecież są zamienniki, też nie przekonują. Bo jak twierdzą aptekarze i chorzy, nie wszędzie są, nie zawsze też można ich używać, choćby ze względu na inne dawki.
Nie chodzi o to, aby rytualnie skopać ministra. Sprawa jest bowiem poważna, a on za nią odpowiada. Czary-mary w postaci aplikacji pokazującej, gdzie są leki, przestały działać, kiedy wyszło na jaw, że owa zdobycz technologiczna monitoruje tylko część aptek. Teraz trzeba po prostu zakasać rękawy i rozwiązać problem. Szybko.
Cała sprawa wywołuje też szerszą refleksję. Ochrona zdrowia, w tym dostępność leków, należy do szeroko rozumianych spraw socjalnych. W mijających czterech latach PiS zaniedbał tę sferę. Kierując środki do rodzin, uczniów, emerytów, zdrowie traktował jako problem drugorzędny. To duży błąd w kraju, którego społeczeństwo tak bardzo się starzeje. Cała narracja o dawaniu obywatelom poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa zaczyna trzeszczeć. Bo co mi po 500+ dla dzieci sąsiada, kiedy ktoś z moich bliskich umiera w kolejce do specjalisty? – zapyta wyborca. Kiedy program leków dla seniora to tylko propagandowa mrzonka?