Zdesperowani przedsiębiorcy zapukali do drzwi rzecznika małych i średnich przedsiębiorców z apelem o pomoc i opowiedzieli swoje historie. Prowadzili m.in.: salę zabaw, handel w rejonie przygranicznym w zachodniej Polsce, sklep z pamiątkami na krakowskim rynku, czy sklep jubilerski w galerii handlowej. Wszystkich łączy jedno: przed kryzysem rozwijali swoje firmy, płacili daniny publiczne, utrzymywali bez problemu swoje rodziny. Kłopoty finansowe pojawiły się dopiero po wprowadzeniu zakazów zawiązanych z pandemią. I jeśli teraz nie otrzymają wsparcia, zamkną swoje biznesy, a część z nich pozostanie z długami.