W projekcie nowelizacji Karty nauczyciela zapisano, że oprócz zajęć dydaktycznych w ramach pensum nauczyciel poprowadzi też inne zajęcia wynikające z zadań statutowych szkoły, w tym opiekuńcze i wychowawcze. Zniknie więc tylko zapis o wymiarze, w jakim powinny się odbywać tzw. godziny karciane.
Prof. Bogusław Śliwerski: To dobre rozwiązanie. W poprzedniej kadencji ministerstwo dopisało dodatkowe dwie godziny poza systemem płacowym. Podniesiono nauczycielom pensum bez podwyżki wynagrodzenia. Czas ich pracy poza planem lekcji powinien być elastyczny. Sami powinni decydować, jak mają rozwijać zainteresowania dzieci. Nauczyciele prowadzą koła zainteresowań, nierzadko w większym wymiarze niż te dwie godziny tygodniowo. Formalizowanie tych zajęć było udręką i zbędnym biurokratyzmem. Dla części nauczycieli było to wręcz obraźliwe. Nie trzeba ich niczym straszyć, by pracowali z dziećmi.
Część dyrektorów szkół obawia się, że zniknie narzędzie, które pozwalało im mieć wpływ na to, jak nauczyciele wykorzystują część 40-godzinnego etatu.
Taki dyrektor powinien zrezygnować z pracy, bo nie potrafi zorganizować środowiska pedagogicznego w szkole. Odwoływanie się do narzędzi administracyjnych tylko sprzyja pozoranctwu. Nazwa „godziny karciane" jest adekwatna – można grać fałszywymi kartami. Wpisuje się dwie godziny, ale to, jaka jest ich jakość, już nikogo nie obchodzi. Jeśli chciało się zwiększyć wymiar godzin pracy w szkole, trzeba było podnieść pensum. Ale wtedy należałoby podnieść też wynagrodzenia.
Jak na małe dziecko może wpływać realizacja godzin karcianych w świetlicy? W niektórych szkołach co dwie godziny zmienia się osoba, która zajmuje się dziećmi.