Linkowanie a prawo autorskie

Z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości wynika, że przy ustalaniu, czy linkowanie narusza prawo autorskie, ważne jest ustalenie, czy profesjonalny podmiot wiedział o tym, że jego publikacja jest bezprawna – przekonują prawniczki Joanna Matczuk i Magdalena Michalska.

Aktualizacja: 11.01.2017 08:27 Publikacja: 11.01.2017 07:41

Linkowanie a prawo autorskie

Foto: 123RF

Stosowanie tzw. linków, deep linków i framingu jest dziś w internecie powszechną praktyką. Wykorzystuje się je zarówno w celach prywatnych (np. umieszczanie linku w ramach prywatnego konta na portalu Facebook), jak i biznesowych, zarobkowych (np. w celu promocji lub reklamy). Jeżeli link przekierowuje użytkownika do zasobów internetu stanowiących utwory w rozumieniu prawa autorskiego, to osoba zamieszczająca taki link może wkraczać w monopol prawnoautorski (wyłączne prawo do udostępniania utworu). Nic dziwnego, że pytania o legalność takich działań z punktu widzenia ochrony prawnoautorskiej pojawiają się coraz częściej.

Nad problemem linkowania, nie po raz pierwszy, pochylił się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), wydając wyrok w sprawie GS Media BV (wyrok z 8 września 2016 r., C-160/15). Rozstrzygnięciu temu nie można odmawiać znaczenia dla interpretacji prawa przez polskie sądy. W dotychczas wydawanych wyrokach (o czym szerzej poniżej), interpretując kwestię dopuszczalności korzystania z linków, sądy odwoływały się do wcześniejszego wyroku TSUE z 13 lutego 2014 r. w sprawie Svensson i in. (C-466/12). TSUE stanął wówczas na stanowisku, że co do zasady nie stanowi czynności publicznego udostępnienia zamieszczanie na stronie internetowej linków, odsyłających do utworów chronionych ogólnie dostępnych na innej stronie internetowej. Warto więc zastanowić się nad wnioskami płynącymi z orzeczenia w sprawie GS Media BV.

Spór o link do zdjęć

Stan faktyczny sprawy, na gruncie której sąd krajowy skierował wniosek o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym przez TSUE, był następujący. GS Media BV („GS Media") została pozwana przed sądem w Amsterdamie przez Sanoma Media Netherlands BV – wydawcę magazynu „Playboy" i innych („Sanoma"), o naruszenie praw autorskich. Naruszenie miało nastąpić poprzez umieszczenie hiperłączy i wycinkę jednej ze spornych fotografii w serwisie GeenStijl prowadzonym przez GS Media. Fotografie zostały wykonane na zlecenie Samona i miały ukazać się w „Playboyu" w grudniu 2011 r.

W październiku 2011 r. w serwisie GeenStijl został opublikowany artykuł z linkiem zawierającym hiperłącze przekierowujące czytelników do australijskiej witryny Filefactory.com, w której kolejne hiperłącze pozwalało na zapisanie plików elektronicznych zawierających sporne fotografie. Co istotne – fotografie zostały zamieszczone w witrynie Filefactory.com bez zgody uprawnionego, a na dzień przed umieszczeniem artykułu ze spornym linkiem w serwisie GeenStijl spółka dominująca spółki prowadzącej serwis została wezwana przez wydawcę magazynu „Playboy" do zapobieżenia rozpowszechnieniu ww. fotografii.

Na tle omawianego stanu faktycznego TSUE orzekł, że dla stwierdzenia, czy fakt umieszczenia w witrynie internetowej hiperłączy odsyłających do utworów – swobodnie dostępnych w innej witrynie internetowej bez zezwolenia uprawnionego – stanowi „publiczne udostępnianie" i tym samym stanowi naruszenie praw autorskich, należy określić, czy te hiperłącza zostały udostępnione bez celu zarobkowego przez osobę, która nie wiedziała lub nie mogła racjonalnie wiedzieć o bezprawnym charakterze publikacji tych utworów w tej innej witrynie internetowej. Czy też było przeciwnie i wspomniane hiperłącza zostały udostępnione w celu zarobkowym, w której to sytuacji należy domniemywać istnienie tej wiedzy.

Co stwierdzili unijni sędziowie

Analiza omawianego wyroku TSUE wraz z przywołanym już wyżej orzeczeniem w sprawie Svensson może prowadzić do następujących wniosków:

- dopuszczalne jest linkowanie do utworów już rozpowszechnionych, za zgodą uprawnionego, pod warunkiem, że skorzystanie z linka nie powoduje, że do utworu ma dostęp „nowa publiczność", co z kolei może mieć miejsce np. w przypadku, gdy link powoduje obejście zabezpieczeń zapobiegających dostępowi do utworu (np. gdy dostęp taki jest zabezpieczony hasłem, a link umożliwia dostęp do utworu bez konieczności wprowadzenia hasła);

- w przypadku, gdy link przekierowuje użytkowników do utworów rozpowszechnianych w internecie, bez zgody uprawnionego z praw autorskich, to osoba zamieszczająca taki link niezarobkowo i nieposiadająca wiedzy i niemogąca racjonalnie wiedzieć o bezprawnym charakterze publikacji tych utworów nie powinna ponosić odpowiedzialności z tytułu naruszenia praw autorskich;

- jeżeli link przekierowuje użytkowników do utworów rozpowszechnianych w internecie, a link jest stosowany w celach zarobkowych (np. serwisy uzyskujące korzyści z reklam), to podmiot stosujący link powinien zweryfikować, czy dany utwór, do którego zamierza skierować link, został udostępniony w sieci za zgodą uprawnionego; w przypadku, jeżeli okaże się, że utwór został bezprawnie rozpowszechniony w internecie, osoba taka może ponosić odpowiedzialność z tytułu naruszenia praw autorskich.

Zgodnie z orzecznictwem TSUE, do publicznego udostępnienia utworu dochodzi, gdy nastąpi „czynność udostępnienia" i w konsekwencji utwór zostanie udostępniony „publiczności". Jednakże, żeby mówić o wkroczeniu w monopol prawnoautorski, musi dojść do udostępnienia utworu „publiczności", przez którą należy rozumieć nieokreśloną znaczną liczbę potencjalnych odbiorców. Jak wynika z orzecznictwa

TSUE, żeby mówić o bezprawnym publicznym udostępnianiu utworu, musi dojść do udostępnienia tego samego utworu publiczności, która nie została wzięta pod uwagę przez podmioty uprawnione, gdy zezwoliły na pierwotne publiczne udostępnienie (zob. wyroki w sprawach Svensson, ITV Broadcasting i in., C-607/11, SGAE, C-306/05).

Dla przeciętnego użytkownika internetu zastosowanie się do wytycznych TS UE może być problematyczne, gdyż niejednokrotnie weryfikacja, czy dany utwór pojawił się w sieci legalnie, będzie co najmniej utrudniona, o ile nie niemożliwa. Należy też pamiętać, że użytkownik, zamieszczając link, nie ma kontroli nad witryną, do której ten link odsyła.

Stanowisko sądów polskich

Linkowanie i jego charakter były przedmiotem jedynie kilku orzeczeń sądów powszechnych w Polsce. Sąd Najwyższy nie wypowiedział się w tej kwestii. Prawdopodobnie Sąd Apelacyjny w Krakowie, wydając wyrok 20 lipca 2004 r. (I ACa 564/04) jako pierwszy zajął się tematem linkowania. Sprawa jednak dotyczyła nie tyle ochrony praw autorskich, ile naruszenia dóbr osobistych poprzez zamieszczenie linku do witryny przedstawiającej wizerunek powódki bez jej zgody. Sąd Apelacyjny stanął wówczas na stanowisku, że zamieszczenie linku spełnia cechy publicznego udostępnienia wizerunku. Blisko 10 lat później na temat linkowania wypowiedział się Sąd Apelacyjny w Katowicach, rozpatrując sprawę dotyczącą również naruszenia dóbr osobistych (wyrok z 18 grudnia 2013 r., V ACa 524/13). W tym przypadku sąd nie zajmował się kwestią publicznego udostępnienia. Analizując sprawę pod zupełnie innym kątem uznał, że zamieszczenie linku należy przyrównać do skorzystania przez pozwanego z prawa cytatu. Tym samym uznał, że działanie takie nie jest bezprawne i nie stanowi naruszenia dóbr osobistych.

W późniejszych orzeczeniach polskich sadów widoczny jest już wpływ orzecznictwa TSUE. W szczególności Sąd Apelacyjny w Gdańsku (wyrok z 11 kwietnia 2014 r., I ACa 7/14) oraz Sąd Apelacyjny w Warszawie (wyrok z 7 maja 2014 r., I ACa 1663/13), badając dopuszczalność posłużenia się linkami, odwoływały się do wyroku TSUE z 13 lutego 2014 r. wydanego w sprawie Svensson. Co ciekawe, Sąd Apelacyjny w Gdańsku (sprawa z naruszenia dóbr osobistych) zaaprobował stanowisko TSUE zaprezentowane w sprawie Svensson, natomiast Sąd Apelacyjny w Warszawie (sprawa o ochronę praw autorskich) uznał, że rozumowanie przyjęte przez TSUE nie jest jednoznacznie słuszne.

Podsumowując powyższe rozważania, warto wskazać na stosunkowo nowe postanowienie Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 21 czerwca 2016 r. (I ACz 723/16), który oddalił zażalenie na postanowienie w przedmiocie udzielenia zabezpieczenia roszczeń uprawnionego – nadawcy telewizyjnego. Postanowienie zobowiązywało do zaniechania rozpowszechniania programu telewizyjnego pod wskazanymi adresami internetowymi, w tym z wykorzystaniem aplikacji „videostar", linków, łączy lub przekierowań umożliwiających dostęp do programu. Druga strona broniła się, wskazując, że jej działalność ogranicza się wyłącznie do zamieszczenia odnośnika do usługi świadczonej przez podmiot trzeci. W konsekwencji nie stanowi publicznego udostępniania i tym samym nie wkracza w prawa wyłączne przysługujące nadawcy.

Sąd Apelacyjny w Warszawie stwierdził, że niewykluczone jest, że po ustaleniu przebiegu technicznego procesu udostępnienia programu przez obowiązanego zajdzie potrzeba zwrócenia się do TSUE z pytaniem prejudycjalnym, czy mieści się w definicji publicznego udostępniania udostępnianie takie, jak oferowane przez obowiązanego, tj. uzależnione dodatkowo od zarejestrowania się użytkownika. (Aplikacja „videostar" wymaga użycia nie tylko linka, ale jednocześnie zarejestrowania się przez użytkownika. Bez rejestracji program jest dostępny tylko przez kilka minut). Co ciekawe, Sąd Apelacyjny w Warszawie doszedł do podobnych konkluzji co TSUE w analizowanej sprawie GS Media BV trzy miesiące później. Stwierdził bowiem, że wiedza podmiotu – profesjonalisty, wykorzystującego mechanizm linkowania, ma w sprawie istotne znaczenie.

Biorąc pod uwagę ciągły rozwój rozmaitych narzędzi stosowanych do prowadzenia działalności w internecie, można się spodziewać, że sprawy dotyczące linkowania, jak również innego rodzaju sposobów korzystania z utworów w internecie, będą coraz częściej gościć na wokandach.

Joanna Matczuk jest adwokatem, a Magdalena Michalska radcą prawnym w SMM Legal, w zespole IP

Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd Tuska w sprawie KRS goni króliczka i nie chce go złapać
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy tylko PO ucywilizuje lewicę? Aborcyjny happening Katarzyny Kotuli
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Trybunał i ochrona życia. Kluczowy punkt odniesienia
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ministra, premier i kakofonia w sprawach pracy