Proobywatelskie, deregulacyjne, wolnościowe – takie są zdaniem Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju przygotowane przez nie zmiany w prawie budowlanym. Znikną absurdy, takie jak konieczność uzyskania pozwolenia na budowę w przypadku instalacji bankomatów, paczkomatów czy innych małych automatów – chwalił się w niedawno przesłanym do mediów komunikacie resort inwestycji.
I bardzo dobrze, że ministerstwo myśli „proobywatelsko", pytanie jednak, kiedy dojdzie do zmian w planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, które będzie można dojrzeć obywatelskim okiem.
Przenieśmy się w czasie, i to w czasy nie tak odległe, bo do drugiej połowy roku 2012. Z ust ówczesnego szefa Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej Sławomira Nowaka pada deklaracja o dokumencie mającym „uwolnić energię budowlaną". Dzieje się to podczas wręczania nominacji członkom świeżo utworzonej komisji kodyfikacyjnej prawa budowlanego. Były uściski dłoni, potem kilka lat wytężonych prac, które zaowocowały przedstawieniem opinii publicznej najpierw tez, a później projektu kodeksu urbanistyczno-budowlanego. I co z tego? Nic...
Obecnie przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów projekt noweli prawa budowlanego to zlepek rozwiązań głównie porządkujących przepisy (w niewielkiej części zaczerpniętych z kodeksowych propozycji), podlany legislacyjnymi pomysłami stanowiącymi reakcję na wydarzenia, które odbiły się echem w mediach.
Natomiast na uchwalenie w tej kadencji Sejmu nie mają szansy propozycje wypracowane przez jeszcze inny zespół powołany w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju do przygotowania nowej ustawy o planowaniu przestrzennym. A to właśnie w tej mierze potrzebne są poważne zmiany.