Ministrowie obrony państw NATO mają jeszcze w tym tygodniu omówić, czy talibowie postępują zgodnie z porozumieniem pokojowym, zawartym w Katarze w lutym zeszłego roku. Talibowie zobowiązali się do zerwania związków z Al-Kaidą i innymi organizacjami terrorystycznymi, oraz do zagwarantowania, że terytorium Afganistanu nie posłuży do przygotowania ataków na USA i ich sojuszników. W zamian zagraniczne oddziały miały wycofać się do 1 maja br.
- Widzimy, że nadal istnieje potrzeba, aby talibowie robili więcej, jeśli chodzi o wywiązywanie się ze swoich zobowiązań (…) aby upewnić się, że zerwą wszelkie więzi z międzynarodowymi terrorystami - powiedział w poniedziałek Jens Stoltenberg.
Ataki w Afganistanie, w tym eksplozja ładunku wybuchowego, w której zginął wicegubernator Kabulu w grudniu, skłoniły członków Kongresu USA oraz przedstawicieli międzynarodowych organizacji do apeli o opóźnienie wycofania się z operacji.
W Afganistanie stacjonuje 9,6 tys. żołnierzy NATO, w tym 2,5 tys. Amerykanów. Pomagają one siłom afgańskim i szkolą je. Eksperci obawiają się, że postępy, wypracowane przez dwie ostatnie dekady, szybko zostaną roztrwonione, zagrażając także sytuacji społecznej. Amerykańscy kongresmeni wprost ostrzegają, że wycofanie wszystkich żołnierzy może doprowadzić do wojny domowej.
- Nasz wspólny cel jest jasny: Afganistan nie powinien już nigdy służyć jako przystań dla terrorystów, którzy mogliby zaatakować nasze ojczyzny - powiedział Stoltenberg. - Chociaż żaden sojusznik nie chce zostać w Afganistanie dłużej niż to konieczne, nie odejdziemy, zanim nie nadejdzie właściwy czas - dodał.