Mechanika kwantowa wydaje się niekompatybilna z ogólną i szczególną teorią względności. Na czym polega problem?
Jeśli chodzi o ogólną teorię względności, to rzeczywiście jest pewien problem. Ogólna teoria względności przewiduje na przykład istnienie czarnych dziur, a w przypadku takiej czarnej dziury mamy do czynienia z punktową osobliwością, czyli punktem, znajdującym się w środku tego obiektu, w którym zgromadzona jest cała jego masa. Natomiast w teorii kwantowej nie ma czegoś takiego jak położenie w jednym punkcie, obiekty są rozmyte w przestrzeni. Więc mamy tu pewien konflikt i nie bardzo wiadomo jak go rozwiązać. Natomiast szczególna teoria względności, która nie obejmuje zjawisk grawitacyjnych tylko dotyczy wyłącznie sytuacji, w których obserwator jest daleko od źródła grawitacji, jest w pełni zgodna z teorią kwantową.
Taką teorią łączącą struktury relatywistyczne i zjawiska kwantowe jest kwantowa teoria pola. Jest to zresztą najdokładniejsza teoria jaką w tej chwili dysponujemy. Na wczesnym etapie tworzenia teorii kwantów niektórym wydawało się, że jej założenia przeczą szczególnej teorii względności. Jedną z takich osób był Einstein. Ale sprawa okazała się wyłącznie pozorna.
Einstein nazywał splątanie kwantowe „upiornym oddziaływaniem na odległość”, splątanie zachodzi bowiem także pomiędzy cząstkami oddalonymi w przestrzeni. Czy to był jego największy problem?
Faktycznie w stanach splatanych cząstki zachowują się trochę tak, jakby komunikowały się ze sobą natychmiastowo na odległość. Einsteinowi wydawało się, że to przeczy szczególnej teorii względności. Wkrótce okazało się, że wrażenie to jest tylko pozorne i nie ma prawdziwego konfliktu ze szczególną teorią względności. Mechanika kwantowa faktycznie ma coś niepokojącego, co na pierwszy rzut oka wygląda jak „oddziaływanie na odległość”, nazywane jest to nielokalnością, ale ma w sobie również indeterminizmem, czyli niemożność przewidywania wyników pojedynczych pomiarów. I dzięki tej fundamentalnej nieprzewidywalności nie ma konfliktu ze szczególną teorią względności. O dziwo. Zresztą to chyba właśnie ów indeterminizm najbardziej trapił Einsteina, który zwykł żartobliwie powtarzał, że ,,Bóg nie gra w kości’’.