W piosence rozmawiam z miastem. To do Warszawy „jadę sam”. Cieszą mnie komentarze i rozmowy z ludźmi, którzy jak ja przyjechali tutaj, nawet jeśli starają się zagłuszyć własną tożsamość. Bywa, że w przeciwieństwie do mnie nie godzą się na to, kim są, tylko próbują się dopasować do Warszawy, kupując lepsze ciuchy. Ale mają też większe problemy, bo muszą chodzić na spotkania w sprawie pracy albo mają szefów, którzy przypominają, gdzie kto się urodził. Im ta piosenka daje siłę. Tak mówią.
Współtworzył pan teledysk o drzewie przesadzonym z prowincji na pustynię warszawskich biurowców, którym daje tlen?
Pomysł jest autorstwa Tomka Bagińskiego. W zestawieniu z przaśną aurą piosenki wzrusza. Ciekawe było doświadczenie przesadzania drzewa. Ostatecznie wylądowało w lesie, bo mieliśmy gwarancję, że tam szczęśliwie przeżyje.
Powiedział pan, że jest dobrze przyjmowany w mieście, ale na płycie pojawia się wątek hejtu wobec gwiazdy, a jednocześnie stresu jaki jej towarzyszy. Ostatecznie ma pan ochotę komuś przywalić, co słyszymy w „Matyldzie”.
To prawda: obawiam się, że woda sodowa uderzy mi do głowy i odbije palma. Nie jestem jednak pewien, czy mam ochotę kogoś uderzyć. Na pewno ludzie, których nie znam, dzielą się na takich, którzy szanują moją prywatność, i tych, którzy mnie przytłaczają. Szukałem ostatnio odpowiedzi na pytanie, jak nie zmuszać się do kontaktu z nieznanymi ludźmi tylko dlatego, że jestem muzykiem. Nawet jeśli łączy nas muzyka i zawdzięczam fanom wiele, nie jestem zobligowany, żeby z każdym nawiązywać relacje. Jeszcze nie do końca to sobie przyswoiłem, ale już tak nie przeżywam tego, że nie zgodziłem się na wspólne zdjęcie lub zachowuję się wobec kogoś neutralnie, a kiedyś obawiałem się, że to będzie zaprzeczeniem mojej autentyczności. Przy dużej liczbie spotkań to jedyny sposób, żeby nie zwariować. Trzeba się odciąć od wizerunkowego świata. Być sobą. Może jestem teraz bardziej zgorzkniały i niekoniecznie pełny tylko dobrych emocji, a jednak, gdy uświadomiłem sobie trudne dotąd dla mnie sprawy, łatwiej mi się żyje. Jeśli jestem w dobrej kondycji, lepiej odpowiem na inicjatywę rozmowy. Sam nie będę nikomu na ulicy zawracał głowy.
Co chciał pan powiedzieć w pierwszej piosence, która ma zatartą linię wokalną i nie można zrozumieć, o co chodzi?