Coraz więcej argumentów przemawia za tym, że dla branży motoryzacyjnej w Polsce nadchodzą chudsze lata. Wielu jej giełdowych przedstawicieli jest w dużym stopniu nastawionych na eksport, w związku z czym ich kondycja jest powiązana z koniunkturą na zagranicznych rynkach. Dlatego ich notowania na warszawskiej giełdzie od dłuższego czasu systematycznie spadają.

– Słabą stroną krajowych poddostawców części i akcesoriów samochodowych jest mocne uzależnienie od odbiorców, którym spada sprzedaż w związku z osłabieniem popytu na największych rynkach zbytu. Z taką sytuacją mamy do czynienia nie tylko na największych europejskich rynkach, ale i w Chinach, gdzie trafiała część europejskiej produkcji. Spadek zamówień jednak na razie w niewielkim stopniu dotyczy giełdowych producentów części, ale jest już wyraźnie widoczny w przypadku zachodnich konkurentów – wskazuje Michał Sztabler, analityk Noble Securities.

Mimo że perspektywy branży nie rysują się zbyt optymistycznie, niektórzy krajowi poddostawcy mogą zyskać na słabości zagranicznych konkurentów. – Część zachodnich producentów wypada z rynku. Ich miejsce mogą zająć polskie spółki, których przewagą konkurencyjną są doinwestowane i nowoczesne zakłady, dzięki czemu są w stanie zaoferować dobry stosunek jakości produktów do ceny. Generalnie polskie spółki powinny sobie poradzić, jeśli nie dojdzie do głębszego załamania koniunktury. Gdyby jednak do tego doszło, spadek zamówień byłby nieunikniony – ocenia ekspert.

Osłabienie popytu na nowe samochody to jednak niejedyne zmartwienie firm dostarczających komponenty do ich produkcji. Jednym z głównych wyzwań pozostaje presja na wzrost kosztów, przekładająca się na spadek rentowności spółek automotive, co było już wyraźnie widoczne w wynikach w latach 2017–2018.

– Rosnące płace powodują, że wynagrodzenia są coraz większym obciążeniem dla firm. Dlatego zakładam, że spółki automotive nie będą miały warunków do poprawy rentowności. Gdyby jednak doszedł jeszcze kolejny negatywny czynnik w postaci spadku przychodów, to efekt spadku marż byłby znaczący – uważa Sztabler.