Nigdy nie kupuj mieszkań w owczym pędzie

Sztuczne wzrosty cen niedużych mieszkań doprowadziły do niepokojącego efektu spłaszczenia różnicy między cenami małych lokali a tych nieco większych - mówi Leszek Hardek, ekspert Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Publikacja: 03.01.2019 18:22

Nigdy nie kupuj mieszkań w owczym pędzie

Foto: materiały prasowe

W 2018 roku mieszkania drożały bardziej, niż się spodziewano. To koniec eldorado dla inwestorów?

Leszek Hardek, PFRN:

W górę, nawet o kilkanaście procent, poszły ceny tylko najbardziej popularnych mieszkań, które są najbardziej poszukiwane i dobre na wynajem, czyli 30–50-metrowych. Duże lokale i domy aż tak bardzo nie drożały.

Sztuczne wzrosty cen niedużych mieszkań doprowadziły do niepokojącego efektu spłaszczenia różnicy między cenami małych lokali, a tych nieco większych. Dwa pokoje można kupić, powiedzmy, np. za 250 tys. zł, a trzy – za 280 tys. zł. Wystarczy 30 tys. zł więcej, by mieć dodatkowy pokój. Dla klienta szukającego mieszkania dla siebie wybór wydaje się prosty, co oznacza, że inwestujący w drogie mniejsze nieruchomości mogą mieć kiedyś problem z ich sprzedażą. Ale o wielkim krachu na rynku mówić nie można. Jeśli już to o korekcie – mniejszej lub większej.

Mówi pan jednak o sztucznych wzrostach cen.

Popyt na mniejsze lokale napędziła moda na flippowanie, czyli kupowanie zniszczonych mieszkań, remontowanie i sprzedawanie ich z zyskiem. Tej gorączce przyglądam się z dużą ciekawością. Organizowane są płatne szkolenia, konferencje, wykłady, podczas których flipperzy, którzy podobno zarabiają krocie na tym biznesie, zdradzają innym, jak to robić.

Pojawiają się książki mówiące o karierze „od fryzjera do milionera". A ja się zastanawiam, skąd ci biznesmeni mają tyle czasu, by jeździć po kraju? Kiedy więc robią te wszystkie flippy? No i jeśli mam kurę znoszącą złote jajka, to czy chętnie oddam ją innym? Czy będę sam sobie tworzył konkurencję? To mnie zastanawia. Tymczasem jest wiele osób, które po jednym takim wykładzie wycofują pieniądze z innych biznesów i próbują szczęścia w nieruchomościach.

I niektórym się udaje.

Oczywiście. Bo na flippach można zarobić, to dobry biznes. Ale trzeba się kierować rozsądkiem i podpierać profesjonalnymi analizami, nie kupować za wszelką cenę, nie wierzyć w każdą „okazję". A znam przypadki, kiedy to na licytacjach komorniczych inwestorzy przebijali ceny dużo powyżej rynkowych! W tym owczym pędzie niektórzy zapominają, że lokal trzeba jeszcze wyremontować. Za ile więc trzeba byłoby mieszkanie sprzedać, żeby zarobić? Zawsze potrzebna jest rozwaga i chłodna, trzeźwa kalkulacja.

Często też w takim licytowanym mieszkaniu są lokatorzy.

To kolejny problem. Zadłużone mieszkania, które trafiają do komornika, kupują czasem inwestorzy wracający z zagranicy. Dziwią się potem, że nie mogą od razu dysponować swoim lokalem, że jest jakaś ustawa o ochronie praw lokatorów, że nasze prawo nie działa tak, jak myśleli. A myśleć powinni przed, a nie po fakcie.

Obok flipperów mamy całą rzeszę inwestorów skupujących mieszkania na wynajem. Są tacy, którzy mają już po kilka–kilkanaście.

Polacy się bogacą, zarabiają coraz więcej. Są w stanie zaakceptować coraz wyższe ceny mieszkań. A z wynajmu można żyć całkiem komfortowo. Pamiętajmy jednak, że to nie jest tak całkiem pozbawiony ryzyka biznes. Kiedy kilkanaście lat temu do Torunia wchodził Sharp, ludzie na wariata kupowali mieszkania na wynajem. Już liczyli zarobione na Japończykach pieniądze, już witali się z gąską.

Okazało się, że biznes nie był tak wspaniały, jak liczyli. Wielu z tych inwestorów dawno pozbyło się mieszkań, bo brakowało chętnych na wynajem po oczekiwanych stawkach. O stratach w tym przypadku nie ma mowy, bo lokale kupowano przed szaloną hossą w 2006–2007 roku, ale przecież mogło być zupełnie inaczej. Kupując lokal na wynajem, trzeba sobie odpowiedzieć, kto i za ile może go wynająć, jakie będzie jego obłożenie i oczywiście odliczyć koszty, np. podatki.

Stawki najmu nie zawsze nadążają za rosnącymi cenami.

W Toruniu na przykład, żeby inwestycja miała sens, kupione drogo mieszkanie trzeba byłoby wynająć za ok. 1,8 tys. zł miesięcznie. To przecież bardzo dużo. Nie mamy gwarancji, że za taką kwotę znajdziemy stabilnego najemcę. I znów zalecana jest rozwaga i chłodna analiza.

Można wynajmować lokal na doby.

I w wielu przypadkach na wynajmie krótkoterminowym można zarobić naprawdę nieźle. Ale nie zawsze i nie wszędzie. Znam inwestora z małego miasta, który duże mieszkanie podzielił na trzy małe lokale z myślą o wynajmie na doby. Teraz się łapie za głowę, że nie ma chętnych, że miasto nie jest oblegane przez turystów. Najem krótkoterminowy to zresztą zjawisko, które stwarza problemy na wielu płaszczyznach, nie tylko podatkowych, ale i społecznych.

Zamienione w hotele bloki bywają udręką dla stałych mieszkańców i problemem dla wspólnot.

Jest wiele takich przykładów w całej Polsce. Dlatego ten biznes powinien być ustawowo uregulowany. Wspólnotom jest czasami bardzo trudno zarządzać budynkami, w których większość mieszkań jest wynajmowana na krótko. Być może to eldorado najmu krótkoterminowego się skończy, tak jak to się już dzieje w wielu innych europejskich miastach.

A jakie są pana prognozy na 2019 rok. Będzie załamanie?

Według mnie wielkiego krachu nie będzie. Być może czekają nas jeszcze jakieś wzrosty cen, które kupujący będą w stanie zaakceptować. Pamiętajmy, że rynek nieruchomości zachowuje się jak sinusoida. Mamy okresy wzrostów i okresy spadków. To nie podlega negocjacjom. Pytanie tylko, jak długo będą trwać poszczególne okresy. Za nami kilka lat wzrostowej koniunktury. Niewykluczone, że rynek wytrzyma jeszcze rok, a potem nastąpi korekta.

Czarne chmury nad rynkiem już się jednak zbierają. Brakuje robotników, drożeją grunty.

Działki pod budownictwo wielorodzinne na pewno są coraz droższe. Ziemi nie przybywa. Branża boryka się z brakiem pracowników. Wzrosły ceny materiałów budowlanych. Wiele zależy od tego, czy robotnicy z Ukrainy odpłyną do Niemiec. Co wtedy zrobi nasz rząd? Czy otworzy drzwi pracownikom z innych części świata? Jakie będą skutki brexitu? Jak bardzo rozwinie się program Mieszkanie+. Pytań jest bardzo wiele. Na niektóre dostaniemy odpowiedzi pewnie już w tym roku. ©?

—rozmawiała Aneta Gawrońska

Leszek A. Hardek – zarządca nieruchomości, pośrednik w obrocie nieruchomościami. Doradca, ekspert Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości (PFRN), specjalista ds. zarządzania najmem. Właściciel biura doradztwa i obsługi nieruchomości INTERCENTRUM. Wiceprezes Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami Pomorza i Kujaw. Prezydent PFRN w latach 2012–2016.

W 2018 roku mieszkania drożały bardziej, niż się spodziewano. To koniec eldorado dla inwestorów?

Leszek Hardek, PFRN:

Pozostało 98% artykułu
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu