Zdaniem analityków firmy doradczej CBRE, po dynamicznym wzroście cen lokali trwającym także w I kwartale br., z powodu pandemii można oczekiwać raczej stabilizacji. Sytuacja związana z wirusem jest wciąż niepewna, by wyrokować, jak będzie wyglądać rynek i czy są przesłanki, by oczekiwać korekty cen.

Analitycy wskazują, że znaczna część wzrostu cen mieszkań wynikała z przyczyn niezależnych od deweloperów: rosnących kosztów budowy czy wynagrodzeń. Obecnie na rynku niewiele jest gotowych niesprzedanych mieszkań, a zaawansowane projekty mają zadowalające wyniki sprzedaży. Rekordowo niskie stopy dalej stymulują popyt na nieruchomości.

- W obecnej sytuacji trudno przewidywać, czy wystąpią spadki cen i jaka będzie ich skala. W najbliższej perspektywie oczekiwana jest raczej stabilizacja. Oczywiście, jeśli niepewność związana z pandemią utrzyma się dłużej, powodując trwałe zmiany na rynku pracy i w otoczeniu ekonomicznym, obniżki cen będą możliwe – podkreśliła Agnieszka Mikulska, ekspert w dziale mieszkaniowym CBRE. - Po kryzysie 2008 r. przeciętne ceny ofertowe nowych mieszkań charakteryzowały się największą inercją na rynku warszawskim, spadki szybciej zaobserwowano na rynkach regionalnych. Jednak trudno porównywać te dwie sytuacje. Wówczas mieliśmy do czynienia z bańką spekulacyjną i jeszcze przed wystąpieniem recesji akceptacja nabywców dla rosnących cen wyraźnie zmalała. Można jednak spodziewać się, że ta akceptacja również teraz będzie niższa, co może przełożyć się na ceny - dodała.

W I kwartale br. najmocniej, o 21 proc. w skali roku, wzrosły ceny sprzedaży w Krakowie, do 9,3 tys. zł za mkw. We Wrocławiu wzrost sięgnął 16 proc., do 8,6 tys. zł, w Trójmieście 14 proc., do 8,9 tys., w Łodzi prawie 10 proc., do 6,3 tys., w Poznaniu 6 proc., do 7,6 tys. zł, a w Warszawie 6 proc., do 9,8 tys. zł.