Otwarty w kwietniu, największy port w regionie, czyli nowe lotnisko w Stambule, stanęło w obliczu potężnych kłopotów, których wcześniej się nie spodziewano, a raczej ich zapowiedzi budowniczy nie przyjmowali do wiadomości. Teraz alarmują ekolodzy, ale przede wszystkim piloci, bo zderzenie samolotu z ptakiem może mieć tragiczne konsekwencje. „Tymczasem tylko jesienią przelatuje z północy na południe nad Bosforem ponad milion bocianów w drodze z Europy do Afryki" — pisze „Stuttgarter Zeitung". Ten sam problem, ale w znacznie mniejszym stopniu, miało stare lotnisko im Ataturka, bo tamtędy przelatuje o 80 procent ptaków mniej.

Nie przewidziano również wcześniej, że na terenie, na którym leży lotnisko występują bardzo silne wiatry, kolejne utrudnienie podczas lądowania i startów samolotów. Kiepsko jest też z widocznością.

Minister transportu Turcji Cahit Turhan przyznał, że planując port lotniczy w tym właśnie miejscu nie przewidziano takich kłopotów. — W tej sytuacji nie będziemy mieli innego wyjścia, jak wyznaczyć dłuższe oczekiwanie na płycie w czasie przelotu ptaków wiosną i późnym latem – powiedział. — Ale nie wyobrażam sobie, aby gdziekolwiek na podjazd samolotu do terminala można było czekać, niż na holenderskim Schiphol — dodał. Przywołując przykład lotniska, na którym jeśli samolot korzysta z pasa Polderbaan, czas kołowania jest zaliczany do najdłuższych na świecie i trwa ponad pół godziny.

„Stuttgarter Zeitung" wylicza również niedoróbki na stambulskim lotnisku, które było otwierane w wielkim pośpiechu: masowo kruszą się kafle, za mało jest sprzątaczy, a lotnisko sprawia wrażenie zapuszczonego.

Ostateczne ukończenie budowy lotniska zaplanowane jest na 2027 rok. Wtedy port będzie mógł odprawić 200 mln pasażerów rocznie z czterech terminali, a samoloty mają startować z sześciu pasów. Koszt budowy, która rozpoczęła się w 2015 roku, to 8 mld euro.