Festiwal powoli kształtuje swoich bohaterów. Po tegorocznych atrakcjach biegania w Beskidzie Sądeckim dla jednych idolem może być zwycięzca Biegu 7 Dolin, najdłuższej, 100-kilometrowej wersji krynickiego ultramaratonu po górach – Marcin Świerc, dla innych mistrz niezwykłego cyklu Iron Run – Jarosław Gniewek. Obaj powtórzyli sukcesy z ubiegłego roku.
W mniej ekstremalnych formach biegania niezawodni są wciąż Kenijczycy, ale zwycięstwa Joela Mainy Mwangi we flagowym Koral Maratonie oraz biegu na 15 km i Mosesa Masai Komona w Koral Półmaratonie oraz Życiowej Dziesiątce nie są już dla polskich biegaczy amatorów powodem do rezygnacji z prób atakowania rywali z Afryki. Wręcz przeciwnie – dla wielu obecność takich przeciwników to tylko powód do większej mobilizacji i nadzieja wygrywania z nimi w przyszłości.
Trzecie miejsce i znakomity czas Ewy Majer w Biegu 7 Dolin zauważyli wszyscy, tak samo jak trzy naprawdę dzielne panie, które ukończyły Iron Run i twierdziły, że były to dla nich trzy doby biegowych namiętności. Kilkaset pań startowało w Biegu Kobiet, ścigało się na stromiźnie Jaworzyny, biegało bez strachu nocą, śmigało po górach z kijkami, albo pomagało biegać swym bliskim. Nie sposób było się oprzeć urokowi biegowych opowieści Izabeli Zatorskiej i Dominiki Wiśniewskiej-Ulfik – mistrzyń wyścigów po górach (i po schodach).
Może więc dobrze, że los wskazał, iż główną nagrodę 6. PZU Festiwalu Biegowego, ufundowane przez Przedsiębiorstwo Produkcji Lodów KORAL zgrabne białe auto poszło w damskie ręce – pani Ewy Sarat z Tarnowa.
Wspomnień z tego festiwalu może być mnóstwo. Okazji do startu było tyle, że mało kto poprzestał na jednym-dwóch biegach. Organizatorzy prowokowali do ruchu na tyle sposobów, że oprzeć się nie sposób.