– Nowe mieszkania, kupione rok czy dwa lata temu, w ofercie rynku wtórnego pojawiają się stosunkowo rzadko – mówi Joanna Lebiedź, pośredniczka z Re/Max Action. – Prawdopodobnie dlatego, że kupujący lokale dla siebie nie zdążyli jeszcze zamknąć cyklu „zaspokajania potrzeb mieszkaniowych" przez świeżo nabytą nieruchomość – ocenia. I dodaje, że inwestorzy spekulacyjni od czasu masowego wykupu mieszkań w pakietach w latach 2006–2007 nie robią już hurtowych zakupów.
– Można zakładać, że nie wierzą specjalnie w równie spektakularny wzrost cen i tym samym zwrot z inwestycji, jaki dawały inwestycje w nieruchomości w latach 2000–2007 – ocenia Joanna Lebiedź. – Poza tym część inwestorów borykała się lub nadal boryka ze sprzedażą nieruchomości nabytych w celach czysto spekulacyjnych. Popyt jest umiarkowany, z tendencją do inwestowania w mieszkania małe. Powoli zyskuje wynajem – dodaje.
Wielu młodych klientów, jak wyjaśnia pośredniczka, nie ma zdolności kredytowej, aby pozwolić sobie na własne cztery kąty. – Inni nie chcą się obciążać kredytem ze względu na perspektywę zmiany miejsca zamieszkania czy pracy – opowiada Joanna Lebiedź. – Poza tym, z uwagi na przepisy podatkowe, zbycie nieruchomości przed upływem dwóch lat od zakupu jest nieopłacalne.
Także Jarosław Mikołaj Skoczeń, ekspert Emmerson Realty, pytany o jedno- i dwuletnie mieszkania na rynku wtórnym, mówi, że jest ich bardzo mało. – Wydaje się, że najwięcej jest ich na Woli – ocenia. – Praktycznie są to nowe lokale, sprzedawane często w stanie deweloperskim.
Agnieszka Żemaitis, dyrektor biura agencji Metrohouse na Bemowie dodaje, że klienci najczęściej pytają dziś o dwupokojowe mieszkania o powierzchni 40–55 mkw. w cenie 350–400 tys. zł. – W Warszawie widać też zwiększone zainteresowanie większymi, ponad 60-metrowymi mieszkaniami na Bemowie, Ursynowie i w Wilanowie – opowiada. – Poszukiwanym towarem są lokale z rynku wtórnego w nowym budownictwie, czyli w blokach wybudowanych po 2000 roku. Takich mieszkań jest jednak mało. Jeśli się pojawiają, to znikają bardzo szybko, często po wygórowanych cenach. Klienci chcą kupować lokale w budynkach wznoszonych w nowszych technologiach, ale niekoniecznie są gotowi zaczekać na zakończenie inwestycji deweloperskiej rok lub dłużej – wyjaśnia. I dlatego właśnie często dopłacają do mieszkań z drugiej ręki w zamian za komfort szybkiej przeprowadzki oraz poczucie bezpieczeństwa. – Po prostu widzą, co kupują – mówi Agnieszka Żemaitis.