Projekty w szkołach pisze się nocami, czasem kosztem snu

Przyzwyczailiśmy się, że podczas olimpiady z dowolnego przedmiotu uczniowie mogą się popisać wiedzą często wykraczającą poza programy nauczania. Nagroda to indeks na studia.

Publikacja: 28.05.2018 18:59

Projekty w szkołach pisze się nocami, czasem kosztem snu

Foto: AdobeStock

Jednak głowa pełna encyklopedycznych szczegółów nie zawsze jest gwarancją powodzenia – ani na studiach, ani w późniejszej pracy zawodowej. Eksperci zajmujący się edukacją od dawna wskazują, że w polskiej szkole brakuje zajęć, podczas których uczniowie mogą nauczyć się praktycznego jej zastosowania.

– Stoimy u progu gospodarki 4.0. W nowej rzeczywistości sprawdzą się ci, którzy są wyposażeni w kompetencje miękkie, potrafią pracować w zespole i rozwiązywać problemy – mówi Marcin Bruszewski, wiceprezes fundacji Social Wolves, organizator praktycznej olimpiady „Zwolnieni z teorii". Jak dodaje, takich umiejętności nie da się nauczyć przez wykład, ale jedynie pracując przy poszczególnych projektach. – Młodzi ludzie chcą działać. W ciągu czterech lat w naszej olimpiadzie wzięło udział 42 tys. osób – mówi Bruszewski. – W tym czasie opracowanych zostało 1500 kampanii społecznych – dodaje.

Jednym z uczestników był Maciej Jakóbczyk, obecnie student I roku, który swoją przygodę ze „Zwolnionymi z teorii" rozpoczął już w drugiej klasie w liceum. – O olimpiadzie dowiedziałem się od mamy, która wówczas pracowała w dużym banku i do której trafili przedstawiciele fundacji. Mama była pod wrażeniem tego, co proponowali, więc gdy tylko pojawiła się możliwość wzięcia udziału w tym projekcie w mojej szkole, od razu się w niego zaangażowałem – wspomina Jakóbczyk.

Projekt, który wówczas realizował, to „Olimpiada sportów drużynowych domów dziecka". – Wychowankowie na początku turnieju losowali dyscyplinę, w której będą brali udział. Dodatkowo w ramach tego projektu organizowaliśmy warsztaty psychologiczne, a także spotkania ze znanymi sportowcami – opowiada Jakóbczyk.

Czy było to łatwe? Nie zawsze, bo w tamtym czasie jego głównym obowiązkiem była nauka w szkole. A tam nie zawsze spotykał się ze zrozumieniem. – Nauczyciele czasem kręcili nosem na to, że zwalniamy się z lekcji, by na przykład spotykać się ze sponsorami. Narzekali, że czasem bywaliśmy nieprzygotowani – opowiada. I dodaje, że często praca nad projektem odbywała się kosztem życia prywatnego i snu. – Ale też dzieliliśmy się obowiązkami z kolegami. W ten sposób udało nam się zakończyć projekt, ale też nauczyć się pracy w grupie – wspomina Jakóbczyk.

Czy to go zniechęciło? Przeciwnie. Maciejowi takie działanie spodobało się na tyle, że w podobne projekty angażował się jeszcze kilkukrotnie – także już na studiach. – Udało nam się przeprowadzić projekt, podczas którego zebraliśmy 8,5 tys. zł dla podopiecznych fundacji Rak'n'Roll – chwali się chłopak.

Jakóbczyk nie jest jedynym uczestnikiem „Zwolnionych z teorii", u których udział w olimpiadzie stał się początkiem działalności społecznej. Z badań przeprowadzonych przez Social Wolves wynika, że choć przed udziałem w projektach aż 70 proc. młodych ludzi nie angażowało się społecznie, to po ich zakończeniu aż 90 proc. osób już to robiło.

Jak zaangażowanie Macieja ocenia jego mama Jolanta Jakóbczyk? – Ten czas był okresem ogromnej mobilizacji. Zawsze był dobrym uczniem, więc nie robił tego kosztem szkoły. Ale wiedział też, że nie musi mieć dobrych ocen ze wszystkich przedmiotów. Skupił się raczej na tym, co go interesowało – opowiada.

Kobieta zauważa, że dzięki temu zaangażowaniu jej syn nauczył się, co jest dla niego ważne. – Syn będzie teraz zmieniał kierunek studiów. Zrozumiał, że chce być grafikiem komputerowym. Tę decyzję podjął szybko, bo już wie, że w pracy ogromnie ważne jest to, by mieć satysfakcję z tego, co się robi – opowiada.

Nowy kierunek studiów to nie przypadek. – Pracuję jako grafik w jednym ze startupów. Szef, przyjmując mnie do pracy, powiedział, że choć mógł wybrać kogoś z większym doświadczeniem, zdecydował o zatrudnieniu mnie z uwagi na doświadczenie w pracy przy projektach – podsumowuje Maciej Jakóbczyk.

Fundacja Social Wolves ruszyła właśnie z kampanią edukacyjną promującą pracę metodą projektową. Jest ona finansowana ze środków The Coca-Cola Foundation. „Rzeczpospolita" jest jej patronem medialnym.

Jednak głowa pełna encyklopedycznych szczegółów nie zawsze jest gwarancją powodzenia – ani na studiach, ani w późniejszej pracy zawodowej. Eksperci zajmujący się edukacją od dawna wskazują, że w polskiej szkole brakuje zajęć, podczas których uczniowie mogą nauczyć się praktycznego jej zastosowania.

– Stoimy u progu gospodarki 4.0. W nowej rzeczywistości sprawdzą się ci, którzy są wyposażeni w kompetencje miękkie, potrafią pracować w zespole i rozwiązywać problemy – mówi Marcin Bruszewski, wiceprezes fundacji Social Wolves, organizator praktycznej olimpiady „Zwolnieni z teorii". Jak dodaje, takich umiejętności nie da się nauczyć przez wykład, ale jedynie pracując przy poszczególnych projektach. – Młodzi ludzie chcą działać. W ciągu czterech lat w naszej olimpiadzie wzięło udział 42 tys. osób – mówi Bruszewski. – W tym czasie opracowanych zostało 1500 kampanii społecznych – dodaje.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii