Jesienią w „Rzeczpospolitej" opisaliśmy akcję poszukiwania szczątków żołnierzy, którzy zginęli, idąc na odsiecz Lwowa we wrześniu 1939 roku. Poszukiwaniem ich grobów zajmowali się wolontariusze związani z Fundacją Wolność i Demokracja oraz polscy harcerze mieszkający na Ukrainie. Projekt ten jest realizowany przez konsulat we Lwowie oraz Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
W miejscowości Dobrostany poszukujący odnaleźli masową mogiłę. We współpracy z ukraińskim odpowiednikiem Rady - Międzyresortowej Komisji ds. Upamiętnienia Ofiar Wojny i Represji Politycznych, ekipy ukraińskich archeologów z zespołów Pamięć i Dola ekshumowały szczątki 44 polskich żołnierzy. Byli to głównie wojskowi ze zgrupowania dowodzonego przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego, którzy we wrześniu 1939 r., idąc na odsiecz Lwowa, uczestniczyli w walkach z Niemcami w lasach janowskich.
Ich szczątki zostały tymczasowo złożone w kościołach w okolicach Lwowa. Badacze w masowej mogile znaleźli kilkanaście nieśmiertelników, ale nazwiska żołnierzy udało się odczytać z zaledwie dziewięciu. Ich dane opublikowaliśmy na stronie rp.pl.
Na naszą informację natrafił Zdzisław Domino, historyk z Rzeszowa. Udało mu się dotrzeć do rodzin dwóch zmarłych żołnierzy, którzy pochodzili z Podkarpacia.
W sobotę skontaktowała się z nami Anna Oliwińska-Wacko, nauczycielka z gimnazjum w Czudcu koło Rzeszowa. W Dobrostanach został znaleziony nieśmiertelnik zaginionego brata jej mamy – szeregowego Józefa Gwoździańskiego.
„W roku 1937 został on powołany do służby wojskowej. Najpierw do Sanoka, a później przeniesiony w okolice Krzemieńca na Wołyniu. Służył w Korpusie Ochrony Pogranicza, w batalionie Dederkały, służba miała się zakończyć właśnie w 1939 r. Ostatnia wiadomość od niego przyszła do rodziny w pierwszych dniach września 1939 r. Pisał, że nie wróci na razie, bo wyjeżdżają na wojnę, że Ojczyzna woła i by nie odpisywać, aż on pierwszy napisze i poda adres. Nie wiedział bowiem, gdzie się zatrzymają. Babcia moja czekała całe życie na jakąś wiadomość o synu. Podobnie moja mama i trzej bracia. A Józef zginął, jak się okazuje, mając 24 lata" – napisała do nas pani Anna.
"Moja mama wspominała brata jako wspaniałego, dobrego człowieka, utalentowanego i wrażliwego. Pięknie grał na skrzypcach, zajmował się też wyplataniem różnych przedmiotów z wikliny - robił m.in. krzesła, stołki, kosze na kwiaty" - dodała Anna Oliwińska-Wacko.