Ale alarm okazał się fałszywy.„Nie ma żadnych oznak wycieku amoniaku” - napisał Rob Navias, komentator NASA. „Nie było żadnego ryzyka dla załogi”.

Wcześniej członkom załogi stacji przebywającym w amerykańskich segmentach nakazano założenie masek ochronnych i przejście do rosyjskich modułów. Między częściami Międzynarodowej Stacji Zamknięto śluzy.

Powodem był alarm systemu monitorującego skład atmosfery wewnątrz stacji. Sugerował on wyciek amoniaku. Jednocześnie komputer sterujący stacją wyłączył jeden z systemów chłodzenia.

Analiza danych wskazuje, że przyczyną alarmu był nie wyciek amoniaku, a chwilowy błąd w działaniu jednego z przełączników. Ostrożności jednak nigdy za wiele - astronauci powrócili do swojego modułu w maskach. Szukają jeszcze śladów przecieku. Trwają również prace nad ponownym uruchomieniem wyłączonego systemu chłodzącego.

NASA przekonuje, że wszystko powinno wrócić do normy jeszcze dziś.