– Kulczyk Foundation przekazała 20 mln zł na walkę z Covid-19 Fundacji Lekarze Lekarzom i to ta fundacja odpowiadała za zamówienie i dystrybucję sprzętu. Proszę zatem kontaktować się z FLL – usłyszeliśmy w fundacji Dominiki Kulczyk.
Prezes fundacji Mariusz Janikowski pod koniec kwietnia mówił w rozmowie z „Rz", że nie miała ona wcześniej możliwości przetestowania sprzętu, a jego poszukiwaniem w Chinach, sprawdzaniem jakości oraz certyfikatów zajmowały się Polsko-Chińska Izba Handlowa oraz Polsko-Chińska Rada Biznesu.
Prof. Matyja, prezes NRL, przy której działa Fundacja Lekarze Lekarzom, mówi z kolei, że nie wie, jakie konkretnie maski badało ministerstwo. Informację o tym, że kwestionowane maski kupiono dzięki pieniądzom Kulczyk Foundation, udało się nam potwierdzić w kilku źródłach.
Błąd goni błąd
I to nie była pierwsza rzekomo felerna partia. Zaczęło się przed tygodniem, gdy „Gazeta Wyborcza" ujawniła, że ministerstwo kupiło bezwartościowe maseczki za ponad 5 mln zł, na czym miał zarobić znajomy ministra Łukasza Szumowskiego. Potem resort informował, że norm nie spełniają też maski kupione przez KGHM, które miały przylecieć Antonowem, Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, a nawet Komisję Europejską. – Jak widać problem jest bardzo szeroki. Nie dotyczy on jednej instytucji czy jednej firmy i nie dotyczy też jednego państwa – mówi rzecznik ministerstwa Wojciech Andrusiewicz.
W tej sprawie jest jednak więcej pytań niż odpowiedzi. Z naszych informacji wynika, że Naczelna Rada Lekarska była zaskoczona tym, że ministerstwo bada jej maski i to w zaskakująco szybkim trybie.
W dodatku w czwartek zamieściła na swoich stronach komunikat, z którego wynika, że „przy zakupie wprowadzono najwyższe procedury sprawdzenia wiarygodności dokumentacji oraz jakości zamówionego sprzętu", a również że „strona chińska przeprowadziła dodatkowe kontrole jakości". Z kolei KGHM informował wcześniej, że na własny użytek przeprowadził testy w laboratoriach Centrum Badania Jakości, a wyniki są bardzo dobre.