- Choć znam wielu ludzi to dzięki Bogu nie znam nikogo, kto skończył na oddziale intensywnej terapii. Na ile więc poważna jest sytuacja? - powiedział Bocelli podczas poniedziałkowej konferencji we włoskim Senacie.
61-letni śpiewak operowy, który zakaził się koronawirusem w marcu, miał niewiele objawów. Powiedział również, że złamał zasady włoskiego lockdownu, ponieważ „zmuszanie go do pozostawania w domu nie wydawało się uczciwe i zdrowe”.
- Kiedy zostałem pozbawiony możliwości wyjścia z domu, choć nie popełniłem żadnego przestępstwa, poczułem się wtedy nieco upokorzony i urażony - powiedział tenor, przemawiając bez maski. - Świadomie łamałem obowiązujące przepisy i wychodziłem na dwór. Jako osoba w pewnym wieku potrzebuję słońca i witaminy D - twierdził.
Bocelli dodał, że jego poglądy okazały się kontrowersyjne nawet wśród członków rodziny. - Tato, trzymaj się „Toski” i „Madame Butterfly”, nie masz pojęcia o wirusach - miały mu mówić jego dzieci, których słowa przywoływał.
Tenor wziął udział w wydarzeniu, którego gospodarzem był Vittorio Sgarbi - prawicowy senator i krytyk sztuki, który zyskał popularność w mediach społecznościowych, kwestionując zagrożenie wywołane przez koronawirusa na początku tego roku.