Epidemia dobija strefę Schengen

We Włoszech liczba zachorowań gwałtownie rośnie. Kraje Unii myślą o przywróceniu kontroli na granicach.

Aktualizacja: 25.02.2020 13:07 Publikacja: 24.02.2020 17:24

Stacja kolejowa na przełęczy Brenner – czy Austriacy zdecydują się zatrzymać ruch pociągów z Włoch?

Stacja kolejowa na przełęczy Brenner – czy Austriacy zdecydują się zatrzymać ruch pociągów z Włoch?

Foto: AP, Matthias Schrader

Jeszcze w minionym tygodniu Włochy zasadniczo wydawały się wolne od epidemii. Ale obecnie liczba zarażonych to prawie 300 osób, zanotowano też siedem przypadków śmiertelnych. W ten sposób powstało zupełnie niezależne od Chin poważne ognisko koronawirusa w samym centrum Europy.

Tempo rozwoju choroby jest tak gwałtowne, że w Rzymie postanowiono sięgnąć po niektóre, drastyczne środki zastosowane przez Pekin. W Lombardii ścisłej kwarantannie poddano mieszkańców ośmiu miast, w sąsiednim Veneto – jednego. To łącznie przeszło 50 tys. ludzi. Zamknięte są szkoły, odwołane imprezy masowe, jak pokaz nowej kolekcji Giorgio Armaniego. Ulice Mediolanu, stolicy gospodarczej kraju, opustoszały, bo przerażeni mieszkańcy sami wolą nie iść do pracy. Inni szturmują sklepy w obawie, że za chwilę skończą się dostawy żywności. W aptekach brakuje niektórych środków do walki z epidemią, w tym masek higienicznych.

Przykład Hubei

Władze z coraz większą rozpaczą starają się znaleźć „pacjenta zero": tego, od którego koronawirus zaczął się rozprzestrzeniać po Włoszech. W poniedziałek dziennik „Corriere Della Sera" ujawnił, że może nim okazać się 60-letni mieszkaniec malutkiej miejscowości Albettone w Lombardii, częsty gość barów w sąsiednich wioskach, gdzie wykryto kolejne przypadki choroby. U wspomnianej osoby wykryto wysoką gorączkę i silny kaszel.

Na podobnym etapie chińskie władze represjonowały lekarzy, którzy ostrzegali przed zagrożeniem, jakie stanowi koronawirus. W końcu jednak Xi Jinping zdecydował się na odcięcie całej Hubei od reszty kraju. Chodzi o prowincję z porównywalną (57 mln) liczbą mieszkańców co Włochy.

Do tego Rzym na razie nie chce się uciekać. Premier Giuseppe Conte uspokaja, że „władze nad wszystkim panują" i wprowadzenie kontroli na granicach z czterema krajami Schengen (Francja, Szwajcaria, Austria i Słowenia), z którymi sąsiadują Włochy, nie jest potrzebne.

– Do czego miałoby to prowadzić? Przekształcenia Włoch w lazaret? – pytał w poniedziałek retorycznie Conte.

Wprowadzenia odgórnie restrykcji w przemieszczaniu się osób nie zaleca też Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), która nadal nie uznała koronawirusa za pandemię.

– Rozważamy różne scenariusze, ale póki co nie przewidujemy skoordynowanego zawieszenia działania umowy z Schengen – mówił w poniedziałek na specjalnie zwołanej konferencji prasowej w Brukseli komisarz ds. sytuacji kryzysowych, Janez Lenarcic.

Jednak regulamin zawartego przed 25 laty porozumienia zakłada, że to każdy z krajów decyduje o przywróceniu kontroli granicznych, nie zaś unijna centrala. Musi jedynie zawiadomić o tym swoich partnerów, powołując się na zaistnienie w jego opinii „sytuacji nadzwyczajnej". Przywrócenie kontroli nie powinno też jednorazowo trwać dłużej niż 30 dni, choć okres ten może być bez końca przedłużany. W samych Włoszech sprawa stała się tematem ostrej debaty politycznej, bo za wprowadzeniem kontroli na wszystkich granicach lądowych opowiedział się przywódca największej partii opozycyjnej Liga – Matteo Salvini. W razie rozpisania przedterminowych wyborów jest on praktycznie pewny przejęcia władzy.

W nocy z niedzieli na poniedziałek Austriacy zatrzymali na kilka godzin pociąg jadący z Mediolanu do Monachium, gdy okazało się, że dwóch pasażerów ma gorączkę. Dopiero po przeprowadzeniu testów mógł on ruszyć ponownie w drogę. Jednak minister spraw wewnętrznych Karl Nehammer zapowiedział, że w poniedziałek późnym wieczorem zbierze się specjalna grupa zadaniowa, która rozstrzygnie, czy przywrócenie kontroli na granicy jest konieczne. Byłoby to szczególnie dotkliwe na przełęczy Brenner, przez którą codziennie przejeżdża tysiące ciężarówek łączących północ i południe Europy. W ślady Wiednia nie zamierzają natomiast na razie pójść pozostali sąsiedzi Włoch, choć w każdej chwili może się do zmienić.

– Wprowadzenie kontroli sanitarnych na granicy nie miałoby sensu, bo epidemia nie porusza się w granicach administracyjnych – uważa francuski minister zdrowia Olivier Veran.

Byle do wiosny

I rzeczywiście, od kiedy powołano strefę Schengen w 1995 r., nie zdarzyło się, aby przywrócono kontrole z powodów sanitarnych. Ale kryzys finansowy sprzed dziesięciu lat oraz kryzys migracyjny sprzed pięciu lat pozostawiły głęboką nieufność między krajami członkowskimi. Sama Francja utrzymała kontrole na granicach, powołując się na zagrożenie terrorystyczne.

Od 2015 r. austriaccy strażnicy sprawdzają osoby przekraczające granice z Węgrami i Słowenią, niemieccy z Austrią, duńscy z Niemcami i Szwecją, a szwedzcy ze wszystkimi krajami sąsiedzkimi. Swoboda ruchu między Polską i Niemcami staje się więc w coraz większym stopniu wyjątkiem w Unii. Przywrócenie na dużą skalę kontroli w razie szybkiego rozwoju koronawirusa mogłoby więc ostatecznie „dobić" Schengen, jeden z najbardziej wymiernych, obok euro czy prawa do podejmowania pracy w innym kraju Unii, symboli integracji.

Taki ruch ma jednak słabe uzasadnienie naukowe.

– Żyjemy w świecie niezwykle zintegrowanym, w szczególności w Europie. Kontrola granic nie jest skutecznym sposobem walki z epidemią. Znacznie lepiej jest identyfikować osoby zarażone i izolować je od reszty społeczeństwa – mówi cytowany przez dziennik „El Pais" specjalista od chorób zakaźnych na Uniwersytecie w Louvain w Belgii Marc Van Ranst.

Przyznaje jednak: rozwój tej choroby jest niezwykle trudno śledzić, bo jedna osoba zaraża się od drugiej praktycznie bez żadnych symptomów. Rumunia, która pozostaje poza strefą Schengen, wprowadziła w niedzielę obowiązek 14-dniowej kwarantanny dla osób, które przyleciały z regionalnych lotnisk w Lombardii i Veneto.

Podobnie jak grypa koronawirus rozwija się najlepiej zimą. Gdy przyjdą cieplejsze miesiące, tempo jego rozprzestrzeniania powinno mocno osłabnąć. W poniedziałek w południe temperatura w Mediolanie sięgała nawet 20 stopni Celsjusza, jednak w nocy spada na razie do niewiele ponad zera.

Jeszcze w minionym tygodniu Włochy zasadniczo wydawały się wolne od epidemii. Ale obecnie liczba zarażonych to prawie 300 osób, zanotowano też siedem przypadków śmiertelnych. W ten sposób powstało zupełnie niezależne od Chin poważne ognisko koronawirusa w samym centrum Europy.

Tempo rozwoju choroby jest tak gwałtowne, że w Rzymie postanowiono sięgnąć po niektóre, drastyczne środki zastosowane przez Pekin. W Lombardii ścisłej kwarantannie poddano mieszkańców ośmiu miast, w sąsiednim Veneto – jednego. To łącznie przeszło 50 tys. ludzi. Zamknięte są szkoły, odwołane imprezy masowe, jak pokaz nowej kolekcji Giorgio Armaniego. Ulice Mediolanu, stolicy gospodarczej kraju, opustoszały, bo przerażeni mieszkańcy sami wolą nie iść do pracy. Inni szturmują sklepy w obawie, że za chwilę skończą się dostawy żywności. W aptekach brakuje niektórych środków do walki z epidemią, w tym masek higienicznych.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 755
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 754
Świat
Pakistan oskarżony o zabicie dzieci i kobiet w Afganistanie
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 753
historia
Gdzie jest złoto, które Rosja skradła Rumunii? Moskwa przetrzymuje je już ponad sto lat