Dostojewski nie cierpiał Polaków za anarchizowanie, Bismarck za brak dyscypliny. Co prawda daleko było Rosji czasów carskich do pruskich obyczajów, ale trudno się nie zgodzić, że systemy państwowe ojczyzn obu wspomnianych panów opierały się na tym samym, na porządku. I mimo że w Rosji ów porządek wynikał z dość tępego autokratyzmu, a u Hohenzollernów z „oświeconej" dyscypliny, w obu przypadkach chodziło o to samo: ważniejsze od ludzi były procedury.

A Polacy jakoś w nich nie umieli się zmieścić. Czy to efekt dziedzictwa tradycji „szlacheckiej wolności"? Czy „amputowania" Polakom przez zaborców ich własnych procedur? Nie wiadomo. Bezspornym efektem była natomiast ( i jest) specyficznie polska i z gruntu atawistyczna tęsknota za wolnością, którą Dostojewski brał za anarchizm, a Bismarck za brak dyscypliny.

Wylano tony atramentu na krytykę tej naszej cechy. Mniej napisano zaś o tym, że gdyby nie ona, nie wytwarzalibyśmy co pokolenie fermentu, który konsekwentnie prowadził do wolności. Czy tylko do wolności? Do wolności politycznej wtedy, kiedy jej nie było. Ale gdy tylko była, ten sam polski opór wobec procedur natychmiast przeradzał się w „kombinowanie", szukanie nowych rozwiązań, wyrywanie się schematom, czyli inaczej – niech w końcu to słowo padnie – w kreatywność. Jesteśmy kreatywni w sposób cokolwiek szalony. Trudno z tym dyskutować. Niemniej nasza kreatywność jest towarem w świecie poszukiwanym.

Znam setki firm w Anglii, Stanach USA czy Izraelu, gdzie polscy fachowcy są na wagę złota. Co ciekawe, działają zazwyczaj na własnych zasadach, pracują więcej, intensywniej, choć mniej systematycznie, a mądrzy szefowie tworzą im odpowiednie warunki. Są po prostu zbyt cenni, by z ich anarchizującej kreatywności zrezygnować. I mają szczęście, że trafili z nią w odpowiednio zorganizowaną przestrzeń.

Czemu brak jej w Polsce? Czemu polskie IQ wysyłamy na eksport? I jak długo będzie to jeszcze możliwe, zanim kompletnie się nie wyjałowimy? To ważne, może najważniejsze pytania naszych czasów. Niech zabrzmią głośno przy okazji kolejnej publikacji Kongresu Obywatelskiego. Bo wciąż jeszcze mamy o co pytać i czego szukać. Za kilka lat może być już zbyt późno.