Reklama

W parlamencie powstał zespół ds. obrony praw kierowców

Konfederacja powołała zespół, który ma m.in. ustrzec kierowców przed odebraniem im praw na rzecz pieszych.

Aktualizacja: 28.11.2019 06:25 Publikacja: 27.11.2019 19:50

W parlamencie powstał zespół ds. obrony praw kierowców

Foto: Fotorzepa, Przemek Wierzchowski

– Kierowcy są jedną z najbardziej nękanych grup społecznych w Polsce. Każdy rząd uważa, że jeśli kogoś stać na samochód, stać go na wszystko – mówi poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz, który z siedmioma innymi posłami ze swojego koła, m.in. Januszem Korwin-Mikkem, założył jeden z najnowszych zespół parlamentarnych – ds. obrony praw kierowców. I prawdopodobnie pokieruje jego pracami.

Czytaj także: Korytarze życia i jazda na suwak - prezydent podpisał ustawę

Sośnierz mówi, że założenie zespołu planował jeszcze przed exposé premiera Mateusza Morawieckiego. – Zamierzałem przyjrzeć się kilku kwestiom. System OC w Polsce absurdalnie przypisuje odpowiedzialność do samochodu, a nie do kierowcy, zbyt często przy sprzedaży auta wymaga się zmiany tablic rejestracyjnych i pobiera się podatek od czynności cywilnoprawnych, a na drogach istnieje wiele nielogicznych ograniczeń prędkości – wyjaśnia.

Nie ukrywa jednak, że impulsem były też zapowiedzi premiera. A ten w exposé odniósł się do fatalnych statystyk dotyczących wypadków w Polsce. – Bezpieczeństwo na drogach będzie jednym z naszych priorytetów – podkreślił premier.

Zapowiedział wprowadzenie rozwiązań, które „sprawią, że to piraci drogowi poniosą finansowe konsekwencje łamania przepisów", a przede wszystkim większe prawa dla pieszych. – Nie może być dłużej tak, że przejście dla pieszych jest najbardziej niebezpiecznym elementem na drogach. Badania pokazują, że piesi zachowują się w większości roztropnie na przejściach. Dlatego wprowadzimy pierwszeństwo pieszych jeszcze przed wejściem na przejście – zaznaczył.

Reklama
Reklama

O tym, że ten pomysł jest zły, mówi poseł Sośnierz. – Chętnie wysłucham opinii ekspertów, jednak intuicyjnie jestem przeciwny pomysłowi zapraszania pieszych pod koła samochodów. Przepisy nie wygrają z fizyką. Droga hamowania samochodu jest dłuższa niż pieszego – wywodzi.

Jego zdaniem taki przepis zachęci pieszych do ryzykownych zachowań, zmniejszając ich bezpieczeństwo i powodując więcej wypadków, a także pogłębi paraliż komunikacyjny w miastach, bo samochody będą musiały zwalniać przed każdym przejściem. – W dodatku dla samochodu hamowanie jest stratą energii, którą należy odzyskać, co powoduje większe spalanie – wyjaśnia.

Problem w tym, że podobne przepisy obowiązują w większości krajów europejskich i w zasadzie każdy ma lepsze statystyki dotyczące wypadków na zebrach.

Dlatego zdumienia argumentacją posła Sośnierza nie kryje Marcin Chlewicki ze Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, które walczy o wprowadzenie podobnych rozwiązań w Polsce. – Mam wrażenie, że jest to nie tyle zespół obrony praw kierowców, co samochodów, bo stawia on wyżej pojazdy niż ludzi – mówi.

Jego zdaniem nieprawdziwe są tezy dotyczące rzekomego represjonowania kierowców przez państwo. – Na pewno nie są prześladowani mandatami, bo są słabo egzekwowane, systemem fotoradarów, bo on nie działa, ani opłatami za przejazdy autostradą, bo ustawowy zapis na ten temat jest realizowany tylko częściowo – wylicza.

Czy Konfederacja ma szanse przebić się ze swoimi postulatami w Sejmie? To mało prawdopodobne, bo na razie tendencja jest odwrotna. Przed kilkoma dniami, uprzedzając ruch rządu, posłowie KO złożyli w Sejmie projekt, zwiększający pierwszeństwo pieszych. A podczas czatu z internautami premier Morawiecki nie wykluczył wprowadzenia mandatów o wysokości zależnej od zarobków.

Reklama
Reklama

Powołanie parlamentarnego zespołu ds. obrony praw kierowców nie jest pierwszym gestem Konfederacji w kierunku zmotoryzowanych. Po tym, gdy sympatyzujący z tą partią były poseł Artur Zawisza wjechał w rowerzystkę, poruszając się bez uprawnień, Sośnierz bagatelizował, iż „robimy temat z tego, że ktoś tam kogoś potrącił".

Z kolei Korwin-Mikke opowiadał się w przeszłości przeciw obowiązkowi zapinania pasów, a w czerwcu mówił, że jest zwolennikiem prywatyzacji egzaminów na prawo jazdy. – Egzaminator wykupuje licencję i ma prawo przeprowadzenia egzaminu. Jeśli obleje gościa, dostaje 5 zł, jeśli da mu prawko, dostaje 100 zł. Jeśli w ciągu roku ten kierowca spowoduje wypadek, egzaminator płaci 1000 zł – wyliczał.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Była kandydatka na prezydenta chce do Sejmu. Sąd zarejestrował partię Joanny Senyszyn
Polityka
Szczyt Wschodniej Flanki. Przyjęta deklaracja wskazuje Rosję jako największe zagrożenie
Polityka
Konflikt w PiS. Politycy partii reagują na atak Jacka Kurskiego
Polityka
Tomasz Trela: Włodzimierzowi Czarzastemu należy się szacunek od Adriana Zandberga
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama