Zastanawiam się, jak wygląda specjalne miejsce w piekle dla tych, którzy promowali brexit bez żadnego pomysłu, jak bezpiecznie go przeprowadzić – powiedział Donald Tusk, komentując aktualną sytuację w Wielkiej Brytanii i negocjacyjny pat z Unią Europejską.

Przyznaję, początkowo nie zrobiło to na mnie wrażenia i uznałam to zdanie za kolejny bon mot byłego polskiego premiera. Poczułam się jednak zaintrygowana, gdy zagraniczni dziennikarze w Brukseli zaczęli mnie pytać, dlaczego Tusk używa tak ostrego języka. Czy nie zdaje sobie sprawy z tego, że w obecnej bardzo napiętej sytuacji może to wyrządzić szkody? Mieli nadzieję, że moja wiedza o Tusku jeszcze z jego polskich czasów pozwoli im lepiej zrozumieć intencje obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej.

Po wczytaniu się dokładniej w całą wypowiedź Tuska, której zdanie o piekle było tylko zwieńczeniem, widać, jaki jest jej sens. Po raz pierwszy Polak, który zawsze był przeciwny brexitowi i namawiał Brytyjczyków do zmiany zdania, mówi, że od tego procesu nie ma odwrotu. Co więcej, niespełna dwa miesiące przed datą brexitu nie ma ciągle porozumienia i zdaniem Tuska jedynymi winnymi tego chaosu są ci, którzy brexit promowali. Bo nie wiedzieli nawet, jak bezpiecznie wyjść z Unii, czyli przede wszystkim choć przez chwilę nie pomyśleli, jak groźny może być rozwód dla stabilności i pokoju w Irlandii Północnej.

Tusk ma rację, krytykując nieodpowiedzialnych polityków. Ale metafora z piekłem idzie jednak zbyt daleko. Fakt, że na początku nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, świadczy tylko o tym, jak bardzo debata publiczna w Polsce znieczuliła mnie na przejawy degradowania przeciwników politycznych. Oczywiście, w Polsce używa się ostrzejszego języka i Tusk świetnie się w tym odnajduje. Jednak w debacie europejskiej, szczególnie od polityka na stanowisku, jakie obecnie zajmuje były polski premier, oczekuje się innych standardów. Nie mówiąc o tym, że w zlaicyzowanej Europie Zachodniej raczej nie używa się religijnych metafor. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że Tuska igraszki z diabłem nie zrobią wrażenia na raczej gruboskórnych i przyzwyczajonych do ostrych debat brytyjskich politykach.